W Tatrach
Scenka I - Relacje prywatne
- „Weź, przestań! Nie bierz tego plecaka jeszcze. No chodź! Nigdzie nie idziemy. Nie chce mi się, w mordę jeża”.
- „Zośka, wstawaj! Jak nie idziemy, jak idziemy?! Wstawaj, w tej chwili! Zaraz się ściemni! Będzie niefajnie. Już! Ruchy, ruchy”.
- „Proszę Cię, Paweł, jeszcze trochę. Nie ściemniaj, bo jasno jeszcze. Zdążymy, mężuś, no” – kobieta rzuciła okiem w dół na schodzącą zakosami ścieżkę wśród kamieni i skał - westchnęła ciężko.
- „Zośka, już, już! Zmieni się pogoda i możemy gdzieś się wykorbić albo co. I będzie po ptakach. Nie wygłupiaj się! Czekają na nas w schronisku. Będą wariować. Wezwą GOPR! Będą numery. Chodźże w tej chwili!”.
- „No dobra, ty terrorysto jeden! Weź ten plecak, weź!”
Scenka II - Relacje formalne
- „Panie dyrektorze, jeszcze nacieszmy się tymi wspaniałymi widokami. Wolałabym chwilę odpocząć, jestem nieco zmęczona”.
- „Pani Zofio, przykro mi szalenie, ale nalegam, żebyśmy już zaczęli wracać tym zielonym szlakiem. Obawiam się, że za chwilę zrobi się ciemno. Może być niebezpiecznie. Bardzo proszę, niech Pani wstanie i uda się razem z całą grupą w kierunku wskazanym przez przewodnika. To polecenie służbowe”.
- „Sądzę, panie dyrektorze, odnoszę wrażenie, że mamy czas, jeszcze jest zupełnie jasno” – kobieta rzuciła okiem w dół, na schodzącą zakosami ścieżkę wśród kamieni i skał - westchnęła ciężko.
- „Uprzejmie proszę, żeby pani nie dyskutowała już ze mną. Wystarczy, że spadnie nawet nieduży deszcz i skały zrobią się śliskie. Może ktoś się przewrócić i będzie poważny problem. Poza tym przypominam, szanownej pani, że część grupy pozostała w schronisku i na pewno zacznie się niepokoić, jak nie przyjdziemy na czas. Nie zamierzam tłumaczyć się goprowcom”.
- „Tak jest, już wstaję. Przekonał mnie pan. Chodźmy więc!”.