Góra

Przed rokiem usłyszał jak koledzy w pokoju obok rozmawiali o niej. Opisywali jej niedostępność i piękno. Wejście na nią od strony wschodniej było dziewicze. Wtedy postanowił ją zdobyć od tej właśnie strony. Miniony rok poświęcił na przygotowania. Ćwiczył ogólną sprawność jak i wspinaczki po okolicznych skałkach. Ustalił termin wyprawy na długi weekend majowy. W niedzielę rano wyjechał z domu. Wieczorem był już w schronisku. Zameldował się i zszedł na kolację. Sala była pełna. W kącie sali przy małym stoliku siedział samotnie starszy mężczyzna. Podszedł do niego i przysiadł się. Mężczyzna popijał piwo. Zapytał go skąd przyjechał. Odpowiedział nie tylko na pytanie. Opowiedział całą swą historię z Górą. Mówił obszernie o swych planach i przygotowaniach. Cieszył się, że już jutro będzie pierwszym zdobywcą Góry od wschodniej strony. Mężczyzn słuchał z uwagą, nie przerywał, w końcu życząc dobrej nocy i sukcesu we wspinaczce pożegnał się i wyszedł ze schroniska. Został sam. Po chwili poszedł do pokoju.

            Spał krótko, z przerwami. O czwartej wstał, zabrał przygotowany wieczorem plecak i wyszedł. Minął szeroką drogę koło schroniska i skierował się na ścieżkę w kierunku Góry. Szedł przez las cały czas pod górę. Szarzało. Po dwu godzinach dotarł do stóp góry, ścieżka zmieniła się w bloki skalne. Wyjął sprzęt do wspinaczki. Początkowo szedł bez asekuracji, pozwalało na to ukształtowanie zbocza. Później niewielkie półki, gzymsy i prawie pionowe odcinki ściany już jej wymagały. Czas mijał. Było już koło południa. Czuł zmęczenie. To, że nie wiedział ile jeszcze drogi do szczytu tylko je pogłębiało. Jeszcze jeden wyciąg liny i odpocznie. Nad sobą po lewej widział półkę większą niż dotychczasowe. W końcu dotarł do niej. Okazała się dużo większa niż z dołu. Za nią zaraz następna, duży gzyms i znowu półka. Szedł ostrożnie. Bez liny. Półki układały się w schody. Zbliżał się do celu. Ominął ostry stożkowy wierzchołek Góry. Był na szczycie. Przez chwile rozkoszował się pięknym widokiem otaczających go gór, doliny i schroniska skąd przyszedł. Usiadł by chwile odpocząć. Słońce przygrzewało. Był szczęśliwy.

            - No to dotarł Pan na szczyt i spełnił marzenie. Gratuluję. – dobiegło go zza skały o którą był oparty. Wychylił się i zobaczył mężczyznę któremu wieczorem w schronisku opowiadał o swoich planach zdobycia Góry.

            - Jak Pan tu wszedł?

            - A przyjechałem na rowerze

            - Jak to na rowerze?

            - No, normalnie drogą.

            - Jaką drogą?

            - No, tą idącą w lewo od schroniska ?

            - Dlaczego mi Pan o tym wczoraj nie powiedział?

            - Bo Pan nie pytał, a poza tym gdybym powiedział to nie zdobył by Pan dzisiaj pańskiej Góry.