Mój Mistrz

W niczym nie przypominał naukowca, tym bardziej mistrza: plecaczek, porcięta, niebieskie oczęta i zaśpiew lwowski. Wywoływał w instytucie zdziwienie, nawet niedowierzanie: – A ten, co tu robi?

Nie widziano w nim autora nowatorskich wizji, jego pomysły kwitowano uśmieszkami. A on z uporem wdzierał się na ministerialne pokoje, kruszył biurokratyczne barykady, do końca wierny zasadzie: „...

Mój sąsiad / moja sąsiadka

W mojej willowej dzielnicy do niedawna wójtował jego ojciec. Lubię patrzeć jak on, informatyk, orze i sieje na polu tuż za moimi oknami. Nie waham się poprosić go o pomoc przy komputerze, pożyczyć drabinę, spytać o losy petycji w sprawie bezpiecznej drogi. Podoba mi się jego troska o innych.

Kiedy byłam/byłem dzieckiem

Kiedy byłam dzieckiem nie było komputerów, telewizorów, internetu… zabawy wymyślaliśmy sami. Z powodu szalonych gonitw na uliczkach i w ogrodach mojej cichej dzielnicy nazywano mnie „półdiablę weneckie”. Świat należał do nas.

Dzieciństwo kończy się, gdy stajemy się odpowiedzialni za nasze wybory.

Zapach, który pamiętam

Zapach, który mi towarzyszy, przywołuje wspomnienia słońca, lata, lazuru morza… to lawenda, ta dziko rosnąca i ta na polach - w Chorwacji. Podążam za jej wonią zmieszaną z krzewami pomarańczy, tamaryszku, by odnaleźć świat, który mnie oczarował, by wsłuchać się w szum morza i melodie dalmatyńskich pieśni. Chciałabym tam wrócić.

Ulubione buty

Ulubione buty… to te, które wreszcie udało mi się odnaleźć w sklepie. Mogą być nawet używane, byle miały rozmiar 35, co jest rzadkością. W okresie totalnego braku towaru na półkach i pieniędzy w kieszeni zdobyłam takie komisowe cudo – zielone kozaczki na obcasie, otaczające łydkę niby rękawiczka. Od razu poczułam się w nich jak baletnica. Energetyczny prąd przeniknął mnie od stóp aż po czubek...

Strony