Warszawa wieczorem

Działo się to w zamierzchłych czasach PRL-u. Wysiadam z ekspresu na Centralnym późnym wieczorem zimą i pędem na Żoliborz przenocować u kuzynki przed porannym wylotem do Brukseli. Czeka mnie tam recital klawesynowy dla tamtejszych środowisk polonijnych. Jestem pod Teatrem Komedia, sięgam po notes, by przypomnieć sobie adres i nagle uświadamiam sobie, że notes został w Krakowie przy telefonie. Co tu robić? Nie mogę zebrać myśli, pojawia się uczucie paniki. Zaczynam biegać bezładnie tu i tam ...

NaprawdÄ™ jaka jestem

Solidarność, punktualność, skrupulatność, pedantyczność aż do przesady, co może być nieraz irytujące dla otoczenia. Wyobraźmy sobie na przykład upór, z jakim domagam się przyjęcia przez przyjaciółkę „długu" w postaci jednego czy dwóch groszy na krzyż. Ale taka już moja uroda. Na szczęście stać mnie czasem, w porywie szaleństwa, czy przebłysku fantazji, na niekonwencjonalne zachowania. Popłynięcie za młodu daleko poza koniec mola w Sopocie i powrót w paraliżującym lęku do ledwo majaczącego na horyzoncie brzegu...

Spotkanie po latach

Serwus Wojtek, a gdzieżeś ty się podziewał przez tyle lat? A dzień dobry szanownemu panu! Czy my się znamy? Jak to, Wojtek, przecież dwadzieścia lat temu tak byś nie zapytał. To się tylko szanownemu panu tak wydaje. Widzę pana po raz pierwszy w życiu. Wojtek, a kto strzelił mi lufę w samo okienko z karnego i kogo za to strzeliłem w ucho po meczu tak, że wylądowałeś w szpitalu?

Zmysłowe doznania w Paryżu o zmierzchu

Siedziała na ławeczce w pobliżu Wieży Eiffla i pieściła wzrok tą ukochaną przez siebie kunsztowną konstrukcją budowli. Kochała ją od najwcześniejszego dzieciństwa. Oczy jej prześlizgiwały się po misternych kondygnacjach z zachwytem. Z przyległej kafejki dochodziły dźwięki orkiestry Glenna Millera grającej "Moonlight Serenade" w jedynej, niepowtarzalnej, nie do podrobienia instrumentacji z udziałem saksofonów zdublowanych klarnetami w oktawie. Uszy jej aż płonęły, gdy rozkoszowała się tym przecudnym brzmieniem…

Groza czai siÄ™ za progiem

Kobieta siedziała w kącie, skulona, zmartwiała ze strachu. Mąż niedawno zginął, utopiony przez nią i jej towarzyszkę w ogrodowym basenie. Wciąż jednak prześladował ją jego widok, w snach i na jawie. Nagle usłyszała za drzwiami stuk maszyny do pisania w gabinecie męża. Po chwili ucichł i wtedy odważyła się przestąpić próg pokoju i zajrzeć do środka. Gabinet był pusty. Szła dalej, aż doszła do...

Miejsce, które lubię najbardziej na świecie

Ewa GabryÅ›

Siedzę na meczu Cracovii, w ósmym rzędzie sektora rodzinnego, z dala od kiboli po drugiej stronie stadionu. Wspominam z rozrzewnieniem dawno minione lata, kiedy jako dziesięcioletnia dziewczynka chodziłam tu na mecze Cracovii. Ojciec tłumaczył mi cierpliwie jakieś tam kornery, auty i przeróżne spalone, co pamiętam do dziś. Z moich rozmyślań o przeszłości wytrąca mnie nagle jakiś krzepki staruszek, pokrzykujący nade mną gromkim

głosem: "Wygramy, wygramy, Wisłę pokonamy!"...

Strony