Kosmita
Zamieszkał u mnie kosmita z Marsa. Pewnego wieczora okna szeroko otwarte nagle rozbłysły zielonkawym światłem i wleciało to „coś” – wielkie jak mały kotek o szeroko rozpiętych, błoniastych skrzydłach, usiadło na pianinie, brzęknęło w klawisze i spojrzało na mnie wyłupiastymi oczami.
Przyznam, że serce na moment stanęło mi w gardle, ale ponieważ nie należę do osób lękliwych, wrzasnęłam...