Szewc leży w chacie

Zawód szewca zanika we współczesnych czasach. Jest taki cudowny skansen pod Nowym Sączem, gdzie znajdują się różne dziewiętnastowieczne chałupy i nawet piękny dworek, i nawet stary, drewniany kościółek. To jest osiedle Falkowa, znajdujące się w paśmie Beskidu Sądeckiego, w maju otoczone welonem zieleni i kwitnącymi sadami. Wśród różnych chat, które tam można zobaczyć, oglądałam bardzo biedną chatynkę szewca, gdzie były tylko malutkie dwie izby, druga była warsztatem, a maleńka ścianka tworzyła jakby zagrodę, w której był drób i koza. Chata była kurna - w sieni piec i właśnie kury i koza, no szewc był tak biedny, że nie miał nawet krowy. W jednej izbie drewniane łóżko z siennikiem, na którym spał, być może nawet z żoną, a dzieci już na słomie, na podłodze. Przed chatą, której dach był pokryty strzechą, rosło drzewo czereśniowe i był płotek pleciony z wikliny. Otoczenie tej wsi było w zielonej, wiosennej oprawie, która swoim naturalnym pięknem łagodziła nieco straszną wymowę nędzy ludzkiej. Być może szewc śpiąc po wypiciu alkoholu, nie marzył o lepszym życiu, bo przecież go nie znał.