Moja Polska

Dzielimy się Polską - wywiad z Romą Krzemień

Na rozmowę z Romą Krzemień, kierującą od 27 lat zespołem Promyki Krakowa, umówiłam się w jej mieszkaniu pełnym pamiątek, dyplomów, fotografii, a impulsem był ostatni wyjazd zespołu do Niemiec.

AK – Obok pianina stoi duży baner ze zdjęciami Promyków a nad nimi napis: „KOCHAM CIĘ, OJCZYZNO MOJA”. Co on oznacza dzisiaj, w dobie kultu innych wzorców?

RK– Zrobiliśmy go na 25 lecie zespołu w 2012 roku. To takie nasze wyznanie. Dalsze słowa: „Polska muzyka, historia, tradycja, stroje” dokładnie określają, czym się zajmujemy i czym dzielimy podczas występów, definiują nasza misję. Baner towarzyszy nam podczas wszystkich wyjazdów i czasem prowokuje pytania.

AK- Może, co to za młodzież, która nie wstydzi się pokazywać pod takim hasłem?

RK- Tak, czasem budzi to zdziwienie. A młodzież jest z Nowej Huty, gdzie założyłam w 1986 roku zespół wokalno-instrumentalny „Promyki Krakowa”. Należą do niego uczniowie szkoły muzycznej im. M. Karłowicza, oczywiście kilka pokoleń uczniowskich. Przez ten czas zespół utrwalił swój profil i tradycje. Dzieci i młodzież występują podczas uroczystości rocznicowych, np. wybuchu II wojny światowej, powstania styczniowego i innych, a to rozwija w nich patriotyzm i szacunek dla własnej kultury. Dlatego nie wahają się wystąpić z takim credo.

AK- Mimo modnego wyśmiewania polskości.- A czy nie obawiasz się postrzegania was przez pryzmat nacjonalizmu?

RK –Nie sądzę. Bo jeśli wielkie uroczystości ku czci polskich żołnierzy organizują co roku Holendrzy w Driel, to czy nasza obecność jest przejawem nacjonalizmu? Nonsens. To tam zobaczyłam jak można świętować rocznicę bitwy pod Arnhem, w dodatku bitwy przegranej.

Jeden ze świadków uroczystości napisał : „Chyba nie ma na całym świecie takiego miejsca, gdzie pamięć o Polakach i szacunek do Polski jest tak żywy”. My tam jeździmy od 1994 roku. Co roku gramy i składamy kwiaty w obecności weteranów, delegacji państwowych i mieszkańców w Driel, Arnhem i na cmentarzu wojennym w Oosterbeek. Wiele osób dziękuje nam za to świadectwo, jakie daje młodzież, bo widzą w nim nadzieję na ocalenie pamięci. My Polacy nie możemy gorzej niż inni traktować naszej przeszłości.

Na naszym koncercie „Chopin Promyków Krakowa” w 2010 roku młodzież czytała słowa I. J. Paderewskiego, wygłoszone sto lat wcześniej. Brzmią one nadal aktualnie: „Uczą nas szacunku dla obcych, a pogardy dla swoich” i dalej: „dla nowych gmachów pono naszych tylko gruzów potrzeba”. Paderewski pyta: czy wszystko, co było, godne jest potępienia i pogardy? I odpowiedzią jest dlań Chopin, który swoimi dziełami „świat cały zdobył dla Polski”. Ja też chciałabym przez mój zespół i muzykę zdobywać świat dla Polski. A także przypominać, że Chopin był Polakiem!

AK –Waszym atutem są również piękne stroje ludowe, ale czy młodzież nie wstydzi się ich nosić, zamiast np. mini?

RK –Stroje, które nosimy prezentują różne regiony Polski i znakomicie wyróżniają nas za granicą. My w nich paradujemy również poza sceną. Grając na spotkaniach, czy w plenerze, stajemy twarzą w twarz ze słuchaczem i wtedy padają pytania o strój, prośby o piosenkę, którą kiedyś nuciła babcia. Pozwala nam to nawiązać bliższą relację z odbiorcą. Np. to zdjęcie z Holandii, (tu wskazuje na fotografię, na której siwowłosy weteran schyla się i całuje rączkę małej krakowianki w wianku z chabrów i maków) - nie ma w tym żadnego fałszu. To wyraz szacunku i podziękowania za trwanie przy wartościach, o które walczono. Młodzież wie, co znaczy być wizytówką Krakowa i Polski i jest z tego dumna.

AK- Jednak ten ludowy kostium może sprawiać, że jesteście postrzegani jako zespół folklorystyczny? A o ile wiem, wasz repertuar jest dużo szerszy.

RK- Przy pierwszym zetknięciu można nas tak kojarzyć i dlatego tłumaczę jaką muzykę polską wykonujemy. Nasz repertuar jest bardzo różnorodny, od utworów ludowych, pieśni, popularnych piosenek aż po muzykę kościelną i klasyczną. W aranżacji na zespół smyczkowy gramy utwory takich kompozytorów jak E. Młynarski, M.K. Ogiński, F. Chopin, M. Karłowicz, I.J. Paderewski, W. Lutosławski, którzy też inspirowali się muzyką ludową. Mamy program kresowy, lwowski, również zupełnie niedotykany w szkołach. Dlatego młodzież w zespole musi szerzej poznać tradycje muzyki polskiej, szczególnie te tkwiące w folklorze, co jest pomijane w oficjalnej edukacji muzycznej. Musi także opanować wszystkie utwory pamięciowo.

AK- Czym jeszcze starasz się zainteresować publiczność?

RK – Szukam czegoś, czym będę mogła zaskoczyć słuchaczy. Tak np. w Niemczech rozpoczynałam występy utworem J.S. Bacha. Ale był to polonez i mogłam opowiedzieć o historii tańca wywodzącego się z Polski.

AK - Podobny akcent polskości wniosłaś w Kleve w 2004 roku ?

RK- Tak, było to w dniu wejścia Polski do UE. Wykonaliśmy wówczas „Odę do radości” Ludwiga van Beethovena ze słowami w języku polskim i w rytmie mazurka. Bo pomyślałam sobie, że ja nie będę na kolanach do tej Unii wchodzić ( tu śmiech z przymrużeniem oka), skoro nasi przodkowie już w 1413 roku byli w Unii. To była Unia Horodelska. Ten sposób grania hymnu UE szczególnie upodobał sobie Wojciech Siemion, wielki przyjaciel Promyków. Był dla mnie mistrzem w odkrywaniu i przekazywaniu wartości kultury i tradycji polskiej.

AK- Z jakim odbiorcą spotykacie się za granicą i jak jesteście tam przyjmowani?

RK – Oprócz przedstawicieli Polonii szukam kontaktów z miejscową ludnością, szczególnie z młodzieżą i dlatego proszę o koncerty w szkołach. A co do przyjęcia, to najlepiej świadczą podziękowania, zdjęcia, artykuły w prasie, jak np. ten w gazecie niemieckiej zatytułowany: „Fenomen polskiego ducha”. To utwierdza mnie w przekonaniu, że akcentowanie polskości ma znaczenie.

AK- Które spośród waszych ponad 100 wyjazdów zagranicznych są dla was najbardziej znaczące?

RK -Niewątpliwie jest to Holandia, do której od 20 lat jeździmy na zaproszenie Fundacji Driel-Polen. To jest niesamowita lekcja historii, dzięki spotkaniom z uczestnikami wydarzeń.

Bardzo ważne i bliskie są wyjazdy na dawne wschodnie rubieże Polski. Odwiedziliśmy Ukrainę, Białoruś, Mołdawię. Tam przede wszystkim czekają na nas serca spragnione mowy polskiej, polskiej pieśni i muzyki. Staram się ten kierunek kontynuować.

AK- Można powiedzieć, że jesteście świadkami historii i zapewne zetknęliście się z postaciami historycznymi wielkiego formatu. Z kim?

RK - Wymienię tylko kilka postaci : Ojciec Święty Jan Paweł II, ostatni prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, gen. Bronisław Kwiatkowski, Jan Nowak - Jeziorański, hrabia Jan Tyszkiewicz, który napisał dla nas piosenkę Czar Krakowa., major Tony Hibbert i Cora Baltussen, oboje walczący o rehabilitację gen. Stanisława Sosabowskiego i jego spadochroniarzy, i wielu innych. Ślady tych spotkań w postaci zdjęć, dokumentów, wspomnień zawiera kronika, którą prowadzę od początku zespołu. Moim marzeniem jest monografia na XXX lecie zespołu.

AK- A jakie są najbliższe plany zespołu?

RK- We wrześniu wyjazd do Holandii na 70 rocznicę bitwy pod Arnhem i Driel. Wystąpimy m.in. wspólnie z chórem holenderskich dzieci śpiewających po polsku. „Piękna nasza Polska cała”. Potem kontynuacja cyklu koncertów pt.: „Lekcja pamięci w muzyce, poezji, wspomnieniach”. Była już „Lekcja” poświęcona pamięci gen. S. Sosabowskiego, powstaniu styczniowemu, a przygotowuję program w hołdzie Oskarowi Kolbergowi. To on zebrał i ocalił od zapomnienia polskie pieśni, przysłowia, obyczaje, a wg ostatnich badań 82 % Polaków nic o nim nie wie. A to pieśń towarzyszyła Polakom w latach niewoli, była przekazem historii z pokolenia na pokolenie. Bo Polska to jest to, co się ma w sercu, tego nikt i nigdy nie zdoła nam wydrzeć. W czasie występów dzielimy się tą Polską, jaką mamy w sercach, jaką reprezentujemy swoją grą, postawą, wartościami, strojem. A moim kluczem do tego przekazu jest klucz wiolinowy – muzyka polska.

AK- I nim otwierasz drzwi i serca dla Polski! Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia wszystkich planów.