Gdzie ja żyję?

Relacjonowałem przed około 10-ciu laty jego proces. Odbywał się w prowincjonalnym mazurskim sądzie. Prokurator białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej oskarżał Go o zbrodnie przeciwko Narodowi Polskiemu. Już pierwszego dnia procesu sąd spytał oskarżonego; czy przyznaje się, że był funkcjonariuszem NKWD, a w szczególności jej specjalnej struktury noszącej nazwę – SMIERSZ.

Na korytarzu, podczas przerwy w rozprawie nie udało nam się porozmawiać. Ostentacyjnie odmówiłem podania mu ręki oraz tytułowania go panem generałem. Jego córka, na stronie, coś mu szeptem długo wyjaśniała...Mój kolega, również żurnalista podniecony mówił mi;

- Konrad, po co ci ta demonstracja? Mnie właśnie obiecał zapisanie w testamencie swych pamiętników - do dzisiaj chyba się nie ukazały, choć oskarżony nie żyje od kilku lat. Podczas giżyckiego procesu niczego mu nie udowodniono. Jedyny żyjący świadek zbrodni tego człowieka, warszawianin, kombatant Armii Krajowej, przeszedł gehennę wieloletniej zsyłki na Syberię. Tamtejsza koma odebrała mu wzrok. Osiadł po powrocie do PRL-u w Szczecinie. I tamże udał się giżycki sąd, na tzw. posiedzenie wyjazdowe, aby przesłuchać tego sędziwego inwalidę;

- Czy rozpoznaje świadek oskarżonego, jako tego człowieka, który świadka aresztował latem 1945 roku w Miłkach pod Giżyckiem? – padło jedno z pytań sędziego.

Świadkowi okazano fotografie przekazane IPN-owi z archiwów moskiewskiej Łubianki.

Cóż. Świadek nie mógł, z przyczyn obiektywnych, nikogo na fotografiach rozpoznać.

Zdjęcia, wykonane zostały podczas augustowskiej akcji pacyfikacyjnej w 1945 roku, a przekazane przez współczesne KGB, przedstawiały grupę żołnierzy w mundurach NKWD; pucołowatych, roześmianych, uzbrojonych sowietów. Wśród nich według rosyjskiego opisu był i Polak – pochodzący z Lipska, nasz oskarżony.

Zamordowano wtedy, latem 1945 roku, kilkuset Polaków. Wywlekano ich z augustowskich domów i mieszkań: chłopów, rzemieślników, nauczycieli, urzędników. Tę garstkę Polaków, jacy przetrwali hekatombę II wojny światowej. W Augustowie. Tym mieście niezłomnym, którego polskości, skutecznie ćwierć wieku przed wybuchem II wojny światowej, bronili nastoletni harcerze. Stawili heroiczny opór Litwinom korzystającym z okazji, jaką stworzył najazd sowiecki 1920 roku. Augustów pozostał w granicach Rzeczpospolitej.

W owym 1945 roku, podczas kolejnego najazdu, pakowano naszych rodaków do kolejowych kibitek i wieziono na Wschód. Funkcjonariusze Smierszy nie dowieźli wszystkich. Rosjanin dowodzący akcją wywózki, dostał wreszcie od Ławrentija Berii rozkaz, o który wielokrotnie prosił. Ludzie z ostatnich transportów spoczywają dzisiaj w okolicach wsi Giby, nieopodal Suwałk... 

Giżycki proces zakończył się, w końcu lat 90-tych, umorzeniem z braku dowodów. Sąd nie rozpatrywał przebiegu pracy oskarżonego w dalszych dziesięcioleciach istnienia PRL-u, ponieważ tych lat nie obejmował akt oskarżenia. A w drugiej połowie lat 70-tych nasz oskarżony był już szefem MSW. Jego brata, funkcjonariusza białostockiego UB, przed laty zlikwidowali (prawdopodobnie) żołnierze Łupaszki.

Podczas jednego z plenów KC PZPR, odbytego pod koniec lat 70-tych, a poświęconego rosnącej w siłę opozycji oraz powstaniu jawnej partii politycznej, otwarcie nazywającej PRL sowiecką kolonią, a nie państwem polskim, uspokajał kolegów;

„Poradziliśmy sobie z nimi, towarzysze, w latach czterdziestych, choć byli od nas znacznie silniejsi, to i teraz sobie z nimi poradzimy.” – perorował wówczas min. Milewski.

Leży sobie dzisiaj, nasz oskarżony, w ziemi Alei Zasłużonych na Wojskowych Powązkach w Warszawie. Rokrocznie, na Jego nagrobku, funkcjonariusze Biura Bezpieczeństwa Narodowego w rocznicę śmierci, składają Mu wieniec; „od firmy”.