W drodze...

W drodze

Jestem w drodze

Idę i idę, wciąż idę i idę

Wytrwała i zrezygnowana

Zdeterminowana i wycofująca się

Ze świadomością celu i bez celu

Spełniona i niespełniona

Szalona i wyciszona

Harmonijna i rozedrgana

Idę, skaczę, idę, biegnę, idę, zwalniam, idę, przystaję

Idę – cofam się, idę – doganiam

Idę, idę, idę…

Idę – krzyczę, płaczę, śpiewam

Idę – tańczę, czytam, śpię

Idę – wstaję, rozglądam się

Idę – nadsłuchuję, przyglądam się

Idę – jestem dla ciebie i dla ciebie, i dla ciebie…

– A dla siebie? Zapomniałaś o sobie?

– Nie! Nie! Nie! Bo im bardziej jestem dla ciebie i dla ciebie,

To tym bardziej idę dla siebie.

– Nie rozumiem!

– Nie szkodzi. Ważne, że idę.

– Ale pamiętaj, że kota można zagłaskać na śmierć!

– Pamiętam.

I dlatego…książka, kino, opery, gazety

działka, kościoły, święci

rozmowy, rozmowy, rozmowy…

Idę …coraz mniejsza

Coraz bardziej zdegradowana

Coraz częściej odpoczywająca…

– A nie sądzisz, że to takie pieprzenie kotka przy pomocy młotka

i ostatnie podrygi konającej ostrygi ?

 

No i co z tego? Jeśli nawet, to jest to moje i tylko moje.

I z tym idę… i wciąż idę…

I czuję, i śmieję się

I wiatr mnie przenika, i słońce razi w oczy

I księżyc w pełni wędrujący wśród czarno mrocznych chmur przeraża

A spadającą gwiazdę chowam do kieszeni

I dalej idę, myślę, wspominam

i idę…

Przeszłość znam jak własną kieszeń,

Chociaż czasem zasłoniona, oddalona, zamroczona,

Ale dopomina się, odsłania ni stąd ni zowąd

Zupełnie bez uprzedzenia

Teraźniejszość? Idę. I to się liczy.

Idę o własnych siłach i na własnych nogach.

Oddycham w miarę sprawnie

Serce bije mi w miarę rytmicznie

Myśli myślą mi się coraz bardziej chaotycznie, ale myślą mi się…

A tak w ogóle to wszystko jest w granicach normy i stosownie do wieku,

A czasem więcej, a czasem mniej.

 

19 stycznia 2014 roku, godzina 23.36, TVP2. Gra Leszek Możdżer i inni. Ekstatycznie, perfekcyjnie, komercyjnie. Dzisiaj widziałam „Pod mocnym Aniołem” Wojtka Smarzowskiego. Chyba jeszcze nigdy, w moim niekrótkim już przecież życiu, nie przeżyłam filmu tak fizjologicznie. Wszystko mnie bolało, było mi niedobrze i ciągnęło mnie na wymioty. Spotkałam w kinie Teresę C-S. Więc idę i spotykam. Też.

I fotel przy mnie wypełnia się witalnością i ciepłem. A jutro spotkam inne Dziewczyny z Sagi.

I może Aldona przyniesie mi „Książkę” Łozińskiego. A Ania od Promyków, wulkan energii, zaskoczy nas… No właśnie Aniu, czym nas zaskoczysz. Więc idę… idę teraz spać, bo północ tuż, tuż…

A czy jutro pójdę?

Mam 66 lat, 3 miesiące i pięć dni…