O Białej Damie, kucharzu i nieślubnym dziecku w scenerii Willi Decjusza

Romans

Rozdział pierwszy. Przed.

Jego dłonie – delikatne, drżące, biorące,

jego usta – gorące, namiętne, szukające,

jego głos – szepczący, proszący, obiecujący,

jego oczy – błyszczące, lśniące, pragnące,

jego lędźwie – twarde, napięte, pożądające.

 

Jej serce – ufne, niewinne, kochające,

jej oczy – zmrużone, zamglone, rozmarzone,

jej włosy – rozwiane, pachnące, nęcące,

jej usta – namiętne, czerwone, rozchylone,

jej piersi – nabrzmiałe, falujące, kuszące,

jej łono –czekające, wilgotne, rozpalone.

 

Rozdział drugi. W trakcie.

Jej ciało – jego ciało, jej brzuch – jego ręce, jej piersi – jego usta, jego uda – jej łono. Splątani, stopieni, złączeni, spoceni, szczęśliwi. Spełnieni.

 

Rozdział trzeci. Po.

Ona – zhańbiona, nieszczęśliwa, brzemienna.

On – okrutny, nieczuły, wyniosły.

Ona – wyklęta, zaszczuta, rodząca.

On – zepsuty, pogardliwy, obojętny.

Ona – zimna, cicha, nieżywa.

On – hrabia.

 

Rozdział czwarty. Konsekwencje.

Niechciane, porzucone, samotne, osierocone, nieszczęśliwe – nieślubne dziecko – sierota.

 

Rozdział piąty. Codzienność.

W kącie kuchni, w brudnych łachmanach siedział wrzeszczący bachor. Wołali na niego Stasiek. Nikt go nie chciał, nikt nie wiedział kim jest, nikt nie pamiętał, kto przyniósł go do kuchni. Mały szybko zadomowił się i głośnymi krzykami terroryzował wszystkich dookoła. Powiadają, że jego matką była sprowadzona na złą drogę dziewka kuchenna. Kiedy okazało się, że jest brzemienna, bezlitośnie wygnano ją z willi. Podobno mieszkała w parku w norze pod drzewem, gdzie urodziła nieślubne dziecko i oszalała z rozpaczy. Podobno, zaraz po porodzie, zakradła się nocą do willi i powiesiła w holu. Rano znalazł ją kucharz, ale sprawę szybko zatuszowano. Od tej pory każdej nocy snuję się po pokojach Białą Damę, szepcząca złowieszczo: Synu! Pomścij swoja matkę! Synu! Pomścij mnie! Synu! Ale kto tam wie, czy znajda Stasiek to jej syn? Na wszelki wypadek, nikt nie śmie zrobić mu krzywdy i litościwie dają mu resztki ze stołu. Kto ma interes zadzierać z duchami? Ślubny? Nieślubny? W kuchni każda para rąk się przyda. A zresztą, dziecko to dziecko.

 

Rozdział piąty. Po latach.

Kucharz Stanisław miesza zupę. Jakoś nie potrafi się dzisiaj skupić. Jego myśli ciągle powracają do nawiedzającego go każdej nocy snu. W tym śnie widzi ogromne łoże, a w nim wijące się, splątane w ekstazie nagie ciał. Słyszy obietnice szeptane ochrypłym męskim głosem. Głosem hrabiego. Moja. Na zawsze. Po grób. Ożenię się z tobą. Moja, moja.

I jej jęki, jej rozkosz, jej wiara. Jeszcze, jeszcze, kochany, mój kochany! I spazmatyczny krótki oddechy, i wygięcie ciał...

A potem… a potem jej szalony bieg przez ciemny park i jego śmiech – drwiący, okrutny, bezlitosny.

Sen kończy się szeptem przejmującym, straszliwym: Synu! Pomścij mnie! Synu!

Czemu ten koszmar prześladuje go od dziecka? Czemu nie może śnic własnych, cudownych snów?

Stanisław nalewa zupę do talerza. Hrabia ma wzdęcia i żąda, aby każda jego potrawa posypana była mielonym kminkiem. Zatopiony w ponurych rozmyślaniach kucharz, po omacku sięga na półkę i obficie doprawia zupę kminkiem. Potem niesie posiłek do jadalni.

Po zjedzonym obiedzie Hrabia padł jak mucha. Jego nagła i niespodziewana śmierć zaskoczyła wszystkich. W czasie pogrzebu, najmłodszy pomocnik kuchenny Benio, nieślubny syn pomywaczki, zacierał ręce z zadowolenia. Udał mu się psikus. W ramach eksperymentu wymieszał kminek z suszonym muchomorem sromotnikowym. Kucharz Stanisław nic nie zauważył. Ale było zamieszanie! To była zabawa.

Rozdział szósty. Zakończenie.

Od tragicznej śmierci hrabiego, Biała Dama nie łazikuje po willi. Kucharz Stanisław śpi spokojnie i śni erotyczne, wyuzdane sny o własnych, a nie cudzych kochankach. Nieślubny syn pomywaczki Benio, terminuje u krakowskie aptekarza, a w Willi Decjusza, pomimo iż hrabiostwo bardzo często cierpi na wzdęcia, zakazano używać kminku.