Co mnie ostatnio oburzyło? – felieton

Od kilku lat w maju odbywa się w Krakowie Marsz Równości, kiedyś zwany marszem tolerancji. Sam marsz jest ważny i słuszny; przypomina o nierozwiązanych problemach życiowych kilkuprocentowej części społeczeństwa. Jego uczestnicy maszerują pod hasłami żądającymi równych praw dla wszystkich polskich obywateli bez względu na orientację seksualną.

Bulwersuje mnie natomiast to, co się przy tej okazji w Krakowie dzieje.
Władze miasta pozwalają nacjonalistycznej grupie Narodowe Odrodzenie Polski organizować w tym samym dniu akcję uliczną skierowaną przeciwko Marszowi Równości. Magistrat wydał pozwolenie, mimo doświadczeń lat ubiegłych, które pokazują jak niebezpieczne są chuligańskie, wręcz bandyckie, zachowania członków i zwolenników tego faszyzującego ugrupowania.

Tę „kibolską” zadymę pozwolono tym razem zorganizować tuż przed Marszem Równości. Dwa, w złej kolejności następujące po sobie wydarzenia, stworzyły na kilka godzin w środku Krakowa nastrój niepokoju i zagrożenia. Członkowie i zwolennicy NOP nie rozeszli się po swojej imprezie. W małych grupkach, obserwowani przez policję, towarzyszyli Marszowi Równości usiłując zakłócić jego przebieg.
Marsz Równości z bębnami, tęczowymi flagami i balonikami przeszedł swoją trasę z Wolnicy przez Rynek Główny na plac Szczepański nie atakując nikogo, obwieszczając mieszkańcom i turystom swoje postulaty wypisane na kolorowych transparentach. Natomiast ubrani na ciemno młodzi mężczyźni, prawdopodobnie uczestnicy dopiero co zakończonego oficjalnego przemarszu NOP, chcieli dać upust swojej agresji. Nieśli za Marszem Równości duży transparent z treścią nawołującą do nienawiści. W Rynku Głównym rzucali petardami i świecami dymnymi, które spadały na zgromadzone tam wcześniej liczne oddziały policji.

Zupełnie nieprawdziwe były dziennikarskie relacje na ten temat podawane potem w serwisach informacyjnych. Donosiły one o tzw. „starciach” w Rynku Głównym. A przecież żadnych starć nie było. Odbył się marsz oraz próby jego zakłócenia, spacyfikowane przez policję. Trzech agresorów policja zatrzymała. Ze strony Marszu Równości nikt na wrogie okrzyki i petardy nie reagował.

Powodowane absurdalną nienawiścią akty agresji przysłoniły cele pokojowego marszu, który m.in. domagał się zalegalizowania związków partnerskich. Szkoda, że wydarzenie, które miało pozytywne i konstruktywne przesłanie, zostało ukazane opinii społecznej jako przyczyna zakłócenia porządku publicznego. Niestety, takie manipulacje uprawiają od kilku lat dziennikarze i komentatorzy relacjonujący przebieg Marszu Równości Krakowie. Oto fragment relacji krakowskiej Gazety Wyborczej : Manifestacja w Obronie Tradycyjnej Rodziny starła się z Marszem Równości…”.

Krakowska TVP rozpoczynała informację o tych wydarzeniach w obydwu wieczornych wydaniach Kroniki słowami: „W ruch poszły kamienie, petardy i świece dymne…”.

Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa Urzędu Miasta Krakowa wbrew oczywistym faktom twierdził, że agresywna impreza NOP zorganizowana na godzinę przed Marszem Równości
„nie przeszkadza w żaden sposób”.

Prawdopodobnie zakaz organizacji marszu NOP w tym samym dniu nie wyeliminowałby całkowicie aktów agresji. Jednak bez przyzwolenia na oficjalne zgromadzenie, faszyzujący chuligani nie czuliby się tak pewnie. Poza tym dwa marsze w jednym dniu zmusiły władze do zmobilizowania ogromnych sił policji. Groźnie wyglądały ulice Krakowa obstawione policyjnymi patrolami w mundurach antyterrorystycznych. Nisko nad ulicami latał policyjny helikopter. Byli też policjanci z psami i wielkimi tarczami ochronnymi.

Okropne wrażenie.