Ćwiczenie

Hycel

           Szedł hycel drogą przez las i na smyczach prowadził siedem psów różnej rasy. Doznawał sadystycznej radości, bo wkrótce zanurzy swój hyclowski nóż w…!

Nagle potknął się o wystający konar i sadystyczna radość stanęła mu ością w gardle,

- Na psa urok. Zgiń, przepadnij ościo przeklęta.

- Hau, hau, hau – psy szczekały ostrzegawczo.

- O, bestie- hycel wytężył siły i skrócił długość smyczy. – Ja wam pokażę, kto tu rządzi.

- Rządzi, rządzi, rządzi – hyclowi wydawało się, że psy oszczekują jego myśli i przesyłają sobie sygnały.

Ale dalej szli: hycel i psy.

Aż nagle las zaśpiewał: „U prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki

przędą sobie przędą jedwabne niteczki

kręć się, kręć wrzecio…”

Psy gwałtownie szarpnęły smyczą i pędem puściły się ku niespodziewanie odzyskanej wolności. A hycel – przerażony – zemdlał. Obudził się w kaftanie bezpieczeństwa na okratowanym łóżku.

- Czy to jawa czy sen? – zaszemrało mu w głowie.

- Sen, sen, sen, jawa, sen, jawa, sen – szczekało mu w mózgu.

- Nie każdemu hyclowi Burek, nie Burak – wrzasnął ni w pięć ni w dziewięć.

- A pies mu mordę lizał – zdenerwował się narrator. Ale drodzy czytelnicy, nie wieszajcie na nim psów. Na hyclu oczywiście. Hycel jak hycel. Z jakiegoś powodu jest hyclem. 50% to geny – ojciec hycel, matka hyclowa i 50% środowisko hyclowskie.

A pies z nim tańcował.

Ale to jeszcze nie koniec.

Hycel zaskoczył wszystkich. Napisał opowiadanie „O hyclu, co psom szył buty”.