WIGILIJNY Karp…

Oprócz barszczu z uszkami w Wigilię w polskich domach króluje karp przyrządzany na wiele różnych sposobów. Niektórzy rozpływali się nad smakiem i doskonałością karpia po „żydowsku”. Dla mnie to zawsze brzmiało jakoś tajemniczo a przecież nie powinno dziwić, bo nasza kuchnia miała wiele wspólnego z żydowską i vice versa. Przecież te kultury w naszym kraju przez setki lat nawzajem się przenikały. Ponieważ długi czas nie spotkałam jednak tej potrawy moją ciekawość ponownie rozbudził zachwyt nad jej smakiem Anglika, narzeczonego przyjaciółki. Otóż On, gdy Ją odwiedzał w Polsce, zapraszał do Wierzynka właśnie na „karpia po żydowsku”. Miałam to szczęście, że również zaprosili mnie i rzeczywiście było to pyszne danie i od tej pory szukałam przepisu na ten smakołyk. Tu wspomnę,że książki kucharskie były w tym czasie rarytasem a o internecie nikt nawet nie marzył, gdzie teraz wszystkie informacje i na każdy temat są na zawołanie. W końcu jednak już w moim domu, w Wigilię ten przysmak stale był obecny. Żyłam w przekonaniu, dzięki zachwytom mojej Rodziny, że to najsmaczniejsza potrawa wigilijna w moim wykonaniu. I tak, gdy znalazłam się w okresie Bożego Narodzenia w Nowym Jorku, postanowiłam młodym ludziom, u których czasami pomieszkiwałam, właśnie przyrządzić ‘karpia po żydowsku’. Byli bardzo ciekawi bo tym razem oni nie znali tej potrawy. Zdobycie wszystkich składników wcale nie było łatwe ale w sklepach polskiej dzielnicy na Greenpoint wyszukałam wszystko co było potrzebne. Było to przedsięwzięcie czasochłonne i pracochłonne ale bardzo się starałam i.. liczyłam na akceptację. Jakież było moje zdziwienie, gdy ani jedna osoba nie tylko nie pochwaliła / no, z grzeczności docenili moja pracę/ lecz-po spróbowaniu niechętnie albo wcale nie jedli !!!!! KLAPA! , kompletna klapa!!! i staraj się tu człowieku – no, nie poznali się, trudno!!! Na szczęście zamienili to w wielką zabawę i … śmiechu było co niemiara. Mimo tego nie zrezygnowałam z karpia po powrocie do Krakowa i Rodzina nadal uważa, że jest najsmaczniejszy. Ale pamiętam, że ten w N.Y. – mnie też nie smakował. Pocieszała mnie moja znajoma, która ma córkę w USA i też, gdy próbowała tam przyrządzić jakieś ulubione polskie danie stwierdza, że tamte produkty /nawet mąka, ser, przyprawy /są zupełnie innej jakości i niestety efekt smakowy wychodzi zaskakująco inny niż u nas. Wracając do ryby , gdy w USA spytałam rodzinę żydowską jak oni robią „karpia po żydowsku” , w ogóle nie wiedzieli co to za potrawa. A w Jerozolimie, gdy chcieliśmy zamówić tegoż karpia, nic takiego nie istnieje w ich menu, nawet gdy jedliśmy posiłki w tzw. Szabas. – Okazuje się więc, że to na pewno, mimo nazwy, to jednak bardzo polska potrawa.