Poznałam Walerię siedem dni przed jej odejściem, a kiedy ją zobaczyłam na szpitalnym łóżku, wiedziałam że jest w niej coś tajemniczego.
Umierając zostawiła mi szarą teczkę, w której były papiery, zdjęcia i testament w formie listu – klucz do pewnej historii.
Stałam w progu jej mieszkania, byłam jak w bajce pośród starych mebli, obrazów i koronek. Czułam jej oddech i zapach perfum Chanel No 5, który mieszał się z wonią lawendy i pasty do podłogi.
Jestem szepnęłam cicho i wzrokiem szukałam jej – szafy, która będzie miała znaczącą rolę w mojej książce. Podeszłam do niej i zaczęłam głaskać jej skórę.
Otworzyłam delikatnie drzwi które skrzypnęły.
Przestraszyłam się.
Znów skrzypnęła, jakby mówiła nie bój się.
Odsunęłam wieszaki, stałam przed ukrytymi drugimi drzwiami, które powinnam otworzyć, by poznać historię pewnej rodziny żydowskiej, odnaleźć jej ślad, aby opisać funkcję szafy ratowniczki.
Uchyliłam je i zobaczyłam ciemne pomieszczenie bez okna około sześć metrów kwadratowych. Jezu wyszeptałam, jak pięcioosobowa rodzina mogła tutaj przetrwać kilkanaście miesięcy.
A jednak przetrwała.
Czy pamiÄ™tamy gdzie sÄ… te szafy ratowniczki ?    Â