Poproszę jedną cebulę i cztery ziemniaki wydusiła z siebie staruszka. Ekspedientka z miną jakby miała zatwardzenie rzuciła na wagę produkty.
Co jeszcze?
Mogę dwa jajka, nie wrzasnęła zza lady: dziesięć albo sześć.
Szybciej tam ktoś krzyknął, posuwać się do przodu i rozpoczęła się wojenka kolejkowa. Nie wolno się posuwać cha, cha, cha ktoś się zaśmiał z głupoty, pod kościół babciu.
Co to się porobiło, myślą sobie że jak kupią za grosze to ja będę szczęśliwa. A ZUS, waga, paragon, światło, podatek, czynsz i… a grdyka trzęsła się jej jak galareta.
W ferworze tej dyskusji nikt nie zauważył sprawczyni całego zajścia, odeszła tak jak przyszła bez szumu.
Popatrzyłam po ludziach, byli to ludzie już przed ostatnim etapem swej drogi w jesieni życia. Zobaczyłam drzewo bez liści samotne i wystraszone, a wkoło szalała zawierucha jakby chciała je wyrwać razem z korzeniami.
Co my mamy takiego, kto w nas wyzwala to odrażające zachowanie. Jesteśmy znani z tego nałogu w całym świecie i nie pamiętamy, że istnieją w naszym języku formy grzecznościowe.
Czy mogłam zareagować?
Pewnie tak, ale czy miałam jakiekolwiek szanse. Pewnie tak, nie zrobiłam tego i nie odpowiem sama sobie na pytanie. Może warto spróbować przeciwstawić się chamstwu i wyrzucić swoje emocje, a nie tłumić je.