Dzieciństwo moje było beztroskie. Chociaż żyło się biednie, to miałam trochę zabawek, ale najlepiej lubiłam się bawić lalką uszytą przez moją mamę z gałganków materiału. Matylda, bo tak miała na imię lalka, miała włosy z żółtej włóczki, oczy z guzików i sukienkę w kwiaty. Lalka zawsze była ze mną, włóczyła się po podwórku i tak jak ja brudziła się bardzo. Co jakiś czas mama wrzucała ją do Frani i urządzała jej kąpiel, a potem suszyła i doprowadzała do poprzedniego stanu. Wchodziłam z nią do dużej trzydrzwiowej szafy i tam w ciemności bawiłam się w różne wymyślone zabawy. Do dzisiaj widzę jej wielkie guziki na jasnożółtej buzi.