Kiedyś zaniosłam buty do szewca, aby podbił mi obcasy, bo się zdarły. Szewc był starszy, uśmiechnięty i miał jedną nogę krótszą. Na stopie miał but z grubą podeszwą, który sprawiał wrażenie bardzo ciężkiego. Gdy spojrzał na moje buty, to powiedział: „Oj, proszę pani…, ma pani łagodny charakter, ale trochę jakby uśpiony gdzieś w pani. Trzeba go obudzić, bo będzie pani trudno w życiu”. Roześmiałam się, a on ciągnął dalej. „Bo wie pani, każdy chodzi inaczej i każdy inaczej zdziera swoje buty i właśnie po tym można poznać charakter, który odciska się najmocniej na butach. Wie pani, kiedyś pewien ksiądz przyniósł buty do naprawy i powiem pani, że pomyślałem jak on może być księdzem z takim wrednym charakterem. A nauczycielka pewna też była, oj, ona to miała charakterek, takiej żony to bym nie chciał. Niech pani wie, że ja wiem dużo o ludziach, gdy tylko spojrzę na buty. Ale pani to fajna babka, a ma pani męża?”. Znowu się roześmiałam. Kiedy przyszłam po odbiór, opowiedział mi o charakterze kominiarza, który akurat przechodził koło zakładu. A ja pomyślałam, że szewc powinien powiesić szyld „Wizjoner ludzkich charakterów”.