Chcę żyć w tym świecie, co żyję. Wiele w nim zła i nieszczęść, ale i wiele osiągnięć, miłości i szczęśliwych dni. Ja przebywam ciągle w przedpokoju życia i patrzę na zamknięte drzwi. Waham się czy je otworzyć i wejść do pokoju, czy nie. Ciągle coś mnie hamuje przed tym działaniem. Nie chcę mieć umeblowanego życia przez kogoś innego. Chcę sama sobie ten pokój urządzić i wreszcie wejść do niego. Czasu coraz mniej, a ja żyję wśród zakazów i nakazów, ciągle słyszę: „Wstań, usiądź, idź, jedz, pij, uśmiechnij się, krzycz, płacz!”, „Jesteś kobietą! To wypada, to nie!”. Czuję się jak mucha złapana w sieć utkaną z tych zakazów. Miotam się i chcę wyjść z niej, żyć według swoich marzeń i swoich upodobań. Ale to tylko złuda i nadal tkwię w tym przedpokoju życia. Czy zdążę rozerwać tą sieć, by znaleźć klucz i otworzyć drzwi do swego pokoju?