„De gustibus et non disputandum” – o gustach się nie dyskutuje – głosi łacińskie przysłowie. W kontakcie z nowo poznaną osobą przede wszystkim zwracamy uwagę na twarz. Jest ona, bowiem wizytówką każdego człowieka. Po niej też oceniamy urodę danej osoby, która nie zawsze idzie w parze z osobowością i cechami charakteru. Od urodzenia towarzyszą nam twarze najbliższych, ale nie oceniamy ich urody, bo dla nas są zawsze piękne i dają poczucie bezpieczeństwa i radości.
Dopiero osoby z dalszego otoczenia obserwujemy bardziej krytycznie. Nasza ocena jest prawie zawsze subiektywna, bo ładne, piękne są dla nas te twarze, które wzbudzają pozytywne emocje. Zaliczają się do nich te uśmiechnięte, nawet, jeżeli jest to tylko słynne amerykańskie „keep smiling”, chociaż często oznacza to sztuczny uśmiech. Podobno Polacy postrzegani są, jako naród o smutnych twarzach – bez uśmiechu. Dla mnie osobiście najciekawsze są twarze „pełne wyrazu”, które sprawiają, że zastanawiamy się nad osobowością ich właścicieli. Określam je czasami, jako „osoby o stu twarzach” i dotyczy to przeważnie kobiet, najczęściej wybitnych aktorek, jak np. Grety Garbo, Maryl Streep, a ostatnio młodej polskiej artystki Joanny Kulig. Ich twarze w każdej roli, którą grają, zmieniają się nie do poznania. I nieważny jest makijaż, który jak wiemy potrafi udoskonalać, gdyż właśnie dzięki wyrażanym emocjom nigdy nie staną się plastikowe.
Współczesna kolorowa prasa przekazuje nam często wizerunki znanych ludzi, aktorów, na sesjach zdjęciowych z ingerencją Photoshopem, usuwające nawet najmniejsze zmarszczki, tym samym stwarzające manekiny, zdarza się, że bez wiedzy bohaterów tych sesji. Warto zauważyć odwagę Mai Ostaszewskiej, która w najnowszym filmie Szumowskiej „Body-Ciało” zgodziła się grać bez makijażu i stworzyła prawdziwą, przekonującą postać. Jej twarz, mimo że stała się nieatrakcyjną - intryguje, zmusza do refleksji, do skupienia się na sensie przekazywanych treści.
Boznańska nie malowała twarzy tylko pięknych a tylko prawdziwe, oddając charakter i duszę tych postaci. Najsłynniejszy portret Leonarda da Vinci – Mona Lisa – zachwyca również dzisiaj, mimo że współczesne ikony kobiecej urody bardzo różnią się od czasów renesansu. Twarz tej kobiety opromienia dyskretny uśmiech, który jest tajemnicą, zagadką nierozwiązaną do tej pory. Czyli jest to twarz – symbol kobiecości – nieodgadnionej i intrygującej.
Klub Sagi – spotkanie 10 marca 2015