Mój pokój
Azyl. Miejsce schronienia przed burzą i zawieruchą. Miejsce, gdzie mogę się wypiąć, napiąć, włożyć stringi lub cokolwiek, choćby rozciągnięty dres i swobodnie eksponować to co kamufluję, choćby zmarszczki, zwisy i obwisy. Mogę powiedzieć to co myślę na każdy temat. Nikt nie uzna, że gadam od rzeczy, nikt się nie wtrąci (choćby : „Mamo…”). Dyskusja z samym sobą bywa intrygująca, na manowce często zmierza, ale swoboda wypowiedzi jest bezcenna!!! No i mogę zaśpiewać pieśni piękne i niestosowne. Nikt mnie nie zapyta choćby: „Mamo musisz?” No przecież odpowiedź jest prosta. Muszę!!!
1989
Rok obfitujący w wydarzenia, po których nic już nie było takie samo. Rok ten jest dla mnie nadzwyczajny i wyjątkowy w bilansie całego życia. Wiąże się z niepokojem i osobistym szczęściem wynikającym z narodzin córki, gdyż sprokreowałam się w wieku prawie poprodukcyjnym, po uprzedniej niechęci do prokreacji jako takiej.
Upadł komunizm, co jest wartością samą w sobie. Runął mur berliński.
Masakra na placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie (bez komentarzy).
Ulubiona aktorka : Meryl Streep
Aktorka charakterystyczna, nienachalnej urody którą uwielbiam, ale dopiero teraz, od kiedy gra role kobiet 40-letnich z tzw. „podwójnym VATem”, kobiet, którym od życia dużo się przecież należy, ale należy to samej wyegzekwować, nie bez dużego zachodu niejednokrotnie. Meryl Streep doskonale się bawi i daje receptę nam, takim właśnie 40-latkom. Z tytułami filmów mam problem, jako że dysponuje dobrą pamięcią, ale tzw. „pięciominutową”. W jednym np. odświeża relacje z opornym mężem, którego wyluzowuje totalnie. W innym tańczy i śpiewa, jako Abba i raduje się na maxa ku ukontentowaniu młodych i starych. Radość życia emanuje z każdej jej wcieleń tego rodzaju.
Co zmienia...
- punkt siedzenia;
- upływający czas, gdy duch ochoczy a ciało mdłe? im większa rozbieżność, tym przykrość większa;
- Mastalerek w miejsce Hofmana wydaje się być zamianą typu dżuma na cholerę, czyli bufon jest bufon,
- nowy zastaw radnych po wyborach 16.11., skoro wśród 8 kandydatów w moim okręgu wyborczym jest 18 letni uczeń i 5 studentów: - Odrobiłeś lekcje synku? Uszy umyte? A paznokcie? - przychodzi mi do głowy zapytać
- elegancki garnitur, dobra woda kolońska, starannie ostrzyżona i wymodelowana fryzura, zadbane paznokcie, a nawet buty wyczyszczone jak należy, gdy słoma wychodzi z butów? cham jest cham.
Dzień z dziennika
12.11.2014
Budzę się skoro świt. Jest 7.30. Ablucje, śniadanie, kawa. Przed lustrem korygowanie urody nieprzemijającej, ale jakże nadwyrężonej. I konstatacja. Nic się nie da zrobić. Galop do środka komunikacji miejskiej. Krótki spacer przez Park Decjusza. Złota jesień w pełni.
Godz. 10.00. Kolejne zajęcia na warsztatach kreatywnego pisania. Prowadząca, redaktor Kasia Kubisiowska, jak zwykle z ujmującym uśmiechem wita nasze geriatryczne towarzystwo. A potem przepytuje, inspiruje, stymuluje nasze szare komórki. Iskry lecą. Telefony dzwonią. Winowajcy się krygują...
Lubię...
- rosół z makaronem mojego brata Andrzeja. Mistrzostwo świata…;
- spotkania sagowe i postsagowe, z uwagi na ich nadzwyczaj stymulujący i inspirujący charakter;
- bezkres, otwarte przestrzenie, gdzie myśl jest swobodna;
- kiedy czas płynie leniwie, ludzie są mili i życzliwi, kłopoty i problemy szerokim łukiem omijają, słońce świeci, ptaszki śpiewają... jednakowoż nie bez umiaru. Za dużo słodyczy w życiu zdecydowanie jest niezdrowe. Bo w życiu najlepiej, kiedy jest nam dobrze i niedobrze. Jeżeli jest tylko dobrze, to niedobrze, jak zwykł mawiać ks. Twardowski;
- równowagę jako taką i dlatego może irytuje mnie nadzwyczaj rozbuchana ponad miarę wielkoformatowa "powierzchnia wystawiennicza" dobrotliwego oblicza urzędującego prezydenta Krakowa w kampanii wyborczej, zajmująca także całe fronty dużych domów towarowych. Inni pretendenci do uszczęśliwiania nas byli oczywiście w "wystawiennictwie" bez szans. Nie mówiąc o kandydatach na niższe szczeble samorządowe. Tam na odmianę plakaty wyborcze przytwierdzone na tekturze do rozmaitych słupów różną techniką, powiewały smutno na wietrze pojedynczo, po 2, po 3…
Pamięć…
jest ulotna. Jednak wraca do mnie często w postaci epizodów, chwil, ludzi z twarzami bez nazwisk, bądź samych nazwisk. Niejednokrotnie bez żadnego uzasadnienia dla tej pamięci. Nie zaznaczyli się bowiem w moim życiu nijak. Ani pozytywnie, ani negatywnie. W żaden sposób na mnie nie wpłynęli i nic nie wnieśli.
Pamięć ciągu zdarzeń zdarza się, że wraca do mnie, nawet osacza, np. w razie bezsenności. Są to najczęściej zdarzenia traumatyczne, bądź błędne decyzje i posunięcia, o których nie chcemy pamiętać. A kysz, zgiń, przepadnij - nie pomaga. Wyzwala ranek.
Chwile z przeszłości dają znać o sobie w sposób nieprzewidywany oczywiście i mogą być związane z miejscem.
Np. mijając róg Szpitalnej i Pawiej, od czasu, do czasu miga mi chwila sprzed 40 lat, kiedy przystanęłam na moment i usłyszałam : ile bierzesz?