Wagary

Moje wagary

W czasach szkolnych nie chodziłam na wagary, a przynajmniej sobie tego nie przypominam.
Natomiast na studiach wagarowaliśmy niekiedy całą grupą uciekając z zajęć prowadzonych przez nielubianych asystentów. Nie zawsze było to mądre, czasem sprzeciwiałam się tym pomysłom, no ale cóż - solidarność koleżeńska obowiązywała; nie można się było wyłamywać.

Teraz wagary już mnie nie dotyczą, albo raczej powinnam powiedzieć, że od sześciu lat jestem na permanentnych wagarach od codziennej pracy zawodowej i życia w czasowym reżimie. Jest to źle i dobrze zarazem, bo jakaś samodyscyplina każdemu z nas jest w pewnym stopniu potrzebna.

Tuż przed Dniem Wszystkich Świętych przeczytałam gdzieś wypowiedź Krystyny Jandy, która zaleca zabieganym i zapracowanym właśnie to - chwilowe wagary od życia zaplanowanego. Spodobało mi się to określenie: wagary od życia zaplanowanego - to nie to samo, co urlop. Wyjazd na urlop jest zawsze zaplanowany.

A wagary dojrzałego człowieka, zwłaszcza kobiety obarczonej licznymi obowiązkami - zwykle na rzecz innych - to powinien być czas tylko dla siebie, dobrze spędzony w sposób zaskakująco i zdecydowanie odmienny od typowych zwykłych, drobnych przyjemności codziennego życia. To powinno być coś niezwykłego!

Myślę, że trzeba sobie robić takie wagary co jakiś czas - dla poprawy nastroju i rozjaśnienia umysłu.
Chyba każdemu z nas, nie tylko tym bardzo zapracowanym, dobrze zrobiłyby krótkie wagary od codziennej rutyny. A co by to mogło być ? To już zależy od osobistych upodobań. Może szybki wyjazd za miasto i zanurzenie się w pięknej przyrodzie; a może niespodziewane spotkanie z kimś miłym i dobra rozmowa?

Dla mnie ożywcze są chwile spędzone w pięknym otoczeniu, koniecznie z wykorzystaniem ruchu fizycznego, a nawet głosu. Rzadko, ale zdarzają mi się takie chwile. Staram się wtedy uruchomić, zaangażować wszystkie zmysły, aby poczuć radość istnienia. To są momenty przypływu energii życiowej i ładowania akumulatorów.

Pozwolę sobie jeszcze przypomnieć fragment znanej piosenki Anny Marii Jopek z 1999 roku pt. „Ja wysiadam”. Słowa tej piosenki kojarzą mi się z naszym dzisiejszym tematem, czyli z krótkim, szybkim oderwaniem od uregulowanego rytmu życia. Napisała je Magda Czapińska.

Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, bo wysiadam
Przez życie nie chcę gnać bez tchu.

Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni.
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!

A życie przecież po to jest, żeby pożyć;
By spytać siebie: mieć, czy być ?
No, życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić…