Osobnik permanentnie z siebie zadowolony musi być szczęśliwy, nieprawdaż?
Krótki tekst o wielkiej, spełnionej miłości do samego siebie, czyli trwałego zadowolenia z siebie przechodzącego w samouwielbienie.
Miłość ta ma twarz pana Adama F.
Usta jego lśnią „Jakiegoż to błyszczyku, czy szminki używa?” - zastanawiał się parę dni temu jeden dziennikarz. Gładkie oblicze starannie obsypane pudrem, fryzura starannie uformowana i przylakierowana, usta tylko nieznacznie skrzywione pogardą dla świata.
Deklaracje, że jest dwa poziomy niżej od swojego prezesa brzmią równie wiarygodnie jak większość jego wypowiedzi. Zasiada on bowiem, jak domniemywam, co rano przed lustrem ze standardowym pytaniem: „Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy i najmądrzejszy w świecie?” - uzyskując za każdym razem właściwą odpowiedź. Być może zasiada przed lustrem wyłącznie gwoli makijażu i lustereczka nie pyta, bo i tak wie co ono ma do powiedzenia...
Tu następuje refleksja i w efekcie wierszyk:
Panie Fochmanie, cóż to się stanie
gdy blichtr opadnie, puder odpadnie?
Wiesz przecież, czyż nie?
w codziennym trudzie,
jacy są ludzie…
Panie Fochmanie…