Odwiedzałam Kraków ze szkolnymi wycieczkami i widziałam wtedy jakie to piękne i stare miasto, zabytkowe. Kościoły i budynki wydawały się bardzo wysokie. wszystko było lepsze i bardziej światowe. No  i były tramwaje.
Dostałam się na studia do Krakowa i uważałam, ze jest to mój wielki życiowy sukces.
Najpierw musiałam odbyć praktyki robotnicze. Cały lipiec w 1976 roku mieszkałam w akademiku na Dzierżyńskiego, dzisiaj Lea. Codziennie o 5 rano jechaliśmy do Zakładów Tytoniowych w Czyżynach, żeby o 6 podbić kartę.
Dostałam stanowisko pakowaczki. Papierosy w kartonach przesuwały się po stole, a ja musiałam je umieszczać w dużych pudlach i odstawiać na bok.
 Pierwszego dnia spadały mi ze stołu na podłogę. Doświadczona pakowaczka podeszła i pomogła mi. Z czasem już sobie radziłam.
Poznawałam miasto powoli, długo nie mogłam połapać się gdzie jest ul. Szewska a gdzie Sławkowska i którędy do dworca.
Wielkie wrażenie robiły na nie teatry. Pamiętam świetne przedstawienie Mrozka Emigranci z Binczyckim i Stuhrem. W Teatrze Starym widziałam Nastazje Filipowną w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Byłam przekonana, ze żyję w magicznym mieście.
Po studiach dostałam prace w PKZ - Pracownie Konserwacji Zabytków, na Józefa 40, w żydowskiej bożnicy. Słyszałam coś o klątwie, która dotknie wszystkich którzy pracują w miejscu świętym dla Żydów.
W konserwacji były gotyckie ołtarze, barokowe obrazy, bardzo dużo obiektów wysokiej klasy.
Ciekawym doświadczeniem była konserwacja Kaplicy Zygmuntowskiej w 2004 roku. Scalałam kolorystycznie dorabiane przez rzeźbiarzy brakujące fragmenty kamiennych liści, kwiatów, ptaków czy gzymsów. Szarość piaskowca miała dziesiątki odcieni.
W tym czasie kręcono film" Jak Polak został papieżem".
Sceny w katedrze były grane przez aktorów kilka dni. Widziałam statystów w ubraniach z czasów II wojny światowej, hitlerowskich żołnierzy i Hansa Franka.
Po godzinie kręcono sceny z lat 50 tych, a następnie z lat 70 tych. Te stylizacje pamiętałam znakomicie, sama wtedy nosiłam spodnie dzwony, spódnice bananowe i miałam długie włosy.
Była to podróż w czasie, z bliska i na własne oczy.
Dzisiejszy Kraków to setki kawiarń, których dawniej brakowało. Są tez kluby, ale odwiedzanie ich jako nowe doświadczenie mnie ominęło. Moje córki. owszem, uprawiają clubbing od czasu do czasu.
Może żałuję, ale ja za to mam coś lepszego.... spotkania w willi Decjusza!!!