Niedawno wracałam z wakacji, z wyspy o górzystym i dzikim krajobrazie. Tylko skały, kamienie i popiół. Morze dla turystów. Krajobraz księżycowy. Silny wiatr wiejący bez przerwy.
Po wylądowaniu w Polsce i podróży samochodem do domu zobaczyłam jakby po raz pierwszy, ze Polska to zielony, żyzny kraj, ma doskonały klimat. Może wyżywić całą Europę i całą Afrykę. Wygląda na to, ze tu można wszystko robić i jest to kraj do życia. Kraj producent żywności. Mleka i miodu.
Ale też mieszkam w kraju, którego historia to utrata wolności i odzyskiwanie wolności. Utrata i odzyskiwanie.
Babcia Zofia urodziła się pod zaborem pruskim w 1895 roku. Uczyła się polskiego z książeczki do modlenia. Pamiętam, ze używała często germanizmów. Dziadek Jan pochodził z wielodzietnej rodziny. Był jedenastym dzieckiem. W dorosłym życiu doszedł do majątku ale wojna zabrała wszystko.
Babcia Anastazja ur. w 1901, miała talent malarski ale wyszła za mąż i nie zajmowała się sztuką. Jej mąż, mój dziadek Włodzimierz szukał w życiu przygód. Grał w ruletkę, wygrał parcelę ale zaraz ją przegrał. Podróżował po Europie, chodził po górach, ale w 32 roku życia postanowił się ożenić.
W czasie wojny był zakładnikiem na gestapo i wraz z innymi miał być rozstrzelany. Do więzienia przyszła babcia, przyniosła jedzenie i świeże koszule.
Gdy stali na korytarzu, weszła nowa ekipa SS. Na pytanie niemieckiego oficera- co tu robicie?, dziadek odpowiedział po niemiecku - właśnie zostałem zwolniony.
Raus ! Raus ! Schneller !
 Natychmiast wyszli, wrócili do domu. Odważny blef uratował mu życie.
Jego kuzynka mieszkała w czasie wojny w Warszawie, brała udział w powstaniu. 1 sierpnia wybiegła z domu w letniej sukience i już do niego nie wróciła.
Była zmuszona przez Niemców do maszerowania wraz innymi łączniczkami przed czołgiem jako żywa tarcza, żeby mógł podjechać blisko do powstańców i strzelać do nich. Dziewczęta krzyczały - strzelajcie do Niemców ! Udało im się uciec.
Bez dokumentów, bez pieniędzy po upadku powstania wyszła z Warszawy i dotarła do Nowego Sącza. Po wojnie pracowała w harcerstwie.
Pomagała Władysławowi Hasiorowi, wspierała go materialnie i namówiła do nauki w szkole Kenara w Zakopanem. Nazywała się Maria Styczyńska.
Pod koniec wojny dziadek z rodziną został wyrzucony z domu przez Rosjan. Mieli przyjaciół, którzy zaproponowali im mieszkanie. Udało się wrócić do domu, ale wkrótce zostały dokwaterowane rodziny.
Mama poznała mojego ojca w pracy, mieli wykonać plakat na cześć Stalina.
Moja siostra i ja przyszłyśmy na świat w domu, który wybudował dziadek przed wojną. Dokwaterowani lokatorzy mieszkali latami, czekali na przydziały budowanych po wojnie mieszkań, na osiedlach poza centrum Rzeszowa.
W domu było ciasno. Mama spodziewała się trzeciego dziecka, ojciec był przekonany, ze będzie to niestety trzecia córka.
 Wszyscy doradzali usunięcie ciąży. Mama poszła do gabinetu ginekologicznego. Ale po chwili jednak wyszła. Nie była w stanie dokonać aborcji. Urodziła chłopca.
Moja Polska to także pochody pierwszomajowe. Dziwne święto bo ludzie byli zmuszani, musieli radośnie machać flagami, kwiatami maszerując przed trybunami z I sekretarzem PZPR.
W latach 70 tych jeździło się do Bułgarii. Gorący piasek, słodkie winogrona, soczyste brzoskwinie. Mieszkaliśmy w dużych namiotach z werandą.
 Kampingi były przepełnione. Polacy handlowali kremami nivea i całym sprzętem turystycznym. Kąpiele w Morzu Czarnym były bardzo przyjemne.
Po roku 89 moja mama miała już 9-cioro wnuków. Ich dzieciństwo było wesołe i beztroskie. Babcia piekła torty urodzinowe dla każdego.
Ale obecnie jedna wnuczka mieszka i pracuje na Haiti, druga do niedawna była stewardessą w 5gwiazdkowych katarskich liniach lotniczych i obleciała cały świat.
Wnuczek jest spawaczem i od kilku lat jest w Norwegii, chyba przyjmie obywatelstwo norweskie. Inny studiuje architekturę i chce być architektem w Brazylii.
Polacy od pokoleń emigrują. Nieustająco.
Jest lepiej niż było, ale zarazem ciężko się żyje, nie ma pracy dla wszystkich.
Mnie siÄ™ tu podoba mimo wszystko. Ja zostajÄ™.