Dziennik

Wczoraj, 13 maja

            Kilka telefonów i dzień zaplanowany. Akurat na chwilę wyszło słońce. Przecieram szyby w samochodzie i ruszam. Korki na mieście nieduże. Szybko załatwiam Uczelnię i jadę do drukarni. W samochodzie jakoś upycham paczki z książkami. Teraz do „Bonarki” na zakupy. Jak zwykle kolejka w sklepie z wypiekami od „Buczka”. Ale idzie sprawnie. Obsługuje parę sprzedawczyń. Więcej czasu zajmuje mi księgarnia „Matras” i EMPiK. Książki Masłowskiej nie mają, ale zawsze w księgarni cos mnie zainteresuje. Na przykład „Haruki Murakami i jego Tokio”. Swoją drogą ciekawe, że nie ma żadnej książki Masłowskiej. Pisarka na topie i nie mają nic.

            Po obiedzie chwila odpoczynku. Kończę oglądać z nagrywarki wczorajszy film. Potem oglądam parę odcinków „Green touch”. Odcinki krótkie, do dziesięciu minut, dlatego zawsze czekam aż się kilka nagra i potem oglądam hurtowo. Dzięki nagrywarce, ja namiętny połykacz obrazów, oszczędzam czas i nie zarywam nocy. Oszczędzam czas bo przewijam reklamy. A noce... No cóż zarywam... na czytanie dobrych książek.

            Wieczorem zajęcia z Taichi. Prowadzę rozgrzewkę a Konrad dalsze zajęcia. Ja uczę indywidualnie nową uczennicę – Joasię. Jest ciężko, ale dziewczyna jest pojętna. Poza tym dojeżdża na zajęcia aż z Kielc, co, musi budzić szacunek. Po dwóch godzinach czuję zmęczenie. Nauczanie innych wymaga tak wiele...

            „Trzynasty” przypomina o sobie. Wracam w towarzystwie Stasia tramwajem. Wejście kontrolerów do wagonu nie budzi niepokoju. Często widujemy ich o tej porze i o tym czasie. Dzisiaj jest inaczej. Stasiu, super uczciwy człowiek, zapomniał przedłużyć bilet miesięczny. Łapie mandat. Dwie stówy w plecy...

Po jakimś czasie tramwaj staje. Korek. Wszystkie tramwaje stoją. Wypadek. Wysiadamy i idziemy na nogach. Po minięciu kilkunastu wozów dochodzimy do miejsca wypadku. Na skrzyżowaniu przed Mostem Piłsudskiego, na torach, leży motocyklista. Kilkanaście metrów dalej rozwalony motor. Świadkowie udzielają mu pierwszej pomocy. Inni dzwonią po pogotowie. Nadjeżdża policja. Mówię do smutnego Stasia:

– Popatrz! Ten biedak na pewno wolałby zapłacić twój mandat zamiast tu leżeć na torach...

– Masz rację...