Najpierw pokonać 20 schodów w dół. Półpiętro. Znowu 20 schodów w dół. Parter. Drzwi wejściowe do klatki schodowej zamknięte. Po ich otwarciu bije w oczy blask słonecznego poranka. Jeszcze jeden, ostatni schodek. Punkt obserwacyjny. Z niego rozpościera się codzienny widok.
W górę zadzieram głowę. Balkon, na drugim piętrze przeciwległej kamienicy, jest pusty. Kogo chcę zobaczyć? Na zardzewiałym balkonie jeszcze nikt nie stoi. Pies nie wybiega, nie macha ogonem.
Podwórko typowe. Tworzą go cztery kamienice – typowy prostokąt. Czerwona cegła wyziera ze ścian. Tynk odpada płatami. Pośrodku podwórka kilka drzew. Z ostatniego schodka, wychylając tylko głowę, widać lokatorów. Jedni idą do pracy lub na zakupy. Inni wracają do domów. Uczniowie idą do szkoły. Małe dzieciaki biegają. Szukają chętnych do zabawy.
Czy coś się wydarzyło? Zjawia się Pani. W ręce cygarniczka. Rękę bezwładnie podnosi do ust. Pierwsze dmuchnięcie dymem. Pierwsze zaciągnięcie. Czy on już idzie? Przecież Pani czeka.
Nagle zagrzmiało. Nadeszła ulewa. To będzie zabawa.
Â