Wydaje mi się, że nic nie jest w stanie mnie zachwycić, normę zachwytów na życie już wyczerpałam. Zdarzają się jednak książki czy filmy, które sprawiają mi przyjemności, różnego rodzaju mniej lub bardziej odczuwalne. Z przyjemnością obejrzałam film o życiu Edith Piaf, trochę udziwaczony, ale to pewnie dla potrzeb współczesnego widza, ale gra aktorska i muzyka - piosenki były bez zarzutu. Po dłuższym zastanowieniu przypominam sobie, że przed laty zachwyciło mnie w Starym Teatrze przedstawienie "Snu Nocy Letniej" Szekspira wyreżyserowane przez Konrada Swinarskiego z Wojciechem Pszoniakiem jako Puk.
Z późniejszych przedstawień w Starym Teatrze podobało mi się na granicy zachwytu przedstawienie "Twórcy obrazów" w reżyserii Kazimierza Kutza ze wspaniałą rolą Anny Polony i młodą a już bardzo wyrazistą Sonią Bohosiewicz, której kariera dopiero po paru latach nabrała przyspieszenia.