Urodziłam się już dość dawno. Miałam sporo rodzeństwa, ale zobaczyłam to dopiero po kilku dniach po urodzeniu – kiedy przestaliśmy być już ślepi.
Moja Mama była jednym wielkim futerkiem – nie tak jak ci – co przychodzili nas oglądać i sprawdzać czy potrafimy już samodzielnie pić mleczko z miseczki i czy można już nas zabrać do innego domku.
Ten najwyższy, w okularach, miał futerko tylko na czubku głowy, pod nosem i na brodzie.
Ci dwaj mali – tylko na głowie.
A te dwie małe – miały długie i powiązane gumkami i zapinkami.
Ten co dużo mówił – był najważniejszy i mówili do niego: Tato.
Ja mojego taty nie znałam – a mama miała mleczko pod futerkiem.
Ten Tata powiedział, że zabiorą mnie do weterynarza.
Jeśli będę dziewczynką – to nazwą mnie Teo-Teodozja a jeśli chłopcem – to Teo-Teodor.
Kto to jest ten weterynarz? Wolę już być dziewczynką......
Pewnego dnia przyszli wszyscy. Z dużym koszykiem.
Zabrali mnie od mojej prawdziwej mamy i ponieśli do tego weterynarza. Był miły i delikatny. Poznał, że jestem dziewczynką.
Mówią do mnie Teo – a tylko czasami Teo-Teodozja.
Przynieśli mnie do nowego domku i wypuścili z koszyka.
– Mama, mamo – to jest nasza Teo !!!
Aaaaa to taka jest moja nowa mama.
Byłam przerażona – nie było moich braci i sióstr, nie było mojej futerkowej mamy....
Podeszłam do szafy z lustrami – to drugie zwierzątko, które zobaczyłam – też płakało – i było zimne.
Ale nowa rodzina bardzo się starała – miałam swój koszyczek, kocyk, miseczki na mięsko i wodę. I różne zabawki.
Tata dba o moje zdrowie – zawozi mnie czasem to tego miłego weterynarza. Starszy synek pilnuje, żebym miała czystą kuwetkę, a młodszy często się ze mną bawi i to on pierwszy pozwolił mi spać w jego łóżeczku. Te dwie małe, podobne do siebie – chciały mieć psa, ale w końcu mnie też polubiły.
Nowa mama mnie rozpieszcza. Kupuje mi te saszetki , które najbardziej lubię – z rybką, albo z kurczakiem. I zawsze ze mną ustala, którą mi otworzyć.
Jestem już członkiem rodziny – i będziemy żyć długo i szczęśliwie.....