Jadę samochodem – droga jak talala, główna, słoneczko świeci, wokół las, co kawałek znak : jeleń na żółtym tle – syn, kiedy był dzieckiem nazywał go „Uwaga! Nisko latające jelenie”; mieszkaliśmy blisko lotniska.
Z tej drogowej sielanki zostałem w sposób barbarzyński wyrzucony na zbity pysk. Dopadł mnie „tir” – ciężarówa długaśna ze dwadzieścia parę metrów, trzy pary „bliźniaków” z tyłu. Ile toto waży? Bałem się myśleć…
Siedzi mi na ogonie, trąbi. Mruga światłami, nie jadę jak „zawalidroga”. Małżonka twierdzi, że za szybko!
Podwójna ciągła, zakręt: wyprzedza mnie. – Nie życzyłem mu źle!