Jest ich wiele – niektóre z nich poznałam w dzieciństwie i pewnie te najmocniej pamiętam.
To zapach niedzielnego rosołu, który dochodził na mrugającym ogniu i w miarę upływu czasu rozpełzał się po mieszkaniu dając jakieś poczucie bezpieczeństwa i ciepła.
To zapach bzu w ogrodzie mojej babci i zapach chleba, który piekła i który smakował jak żaden potem.
A wiele lat później zapach niemowlęctwa mojego dziecka, kiedy je przytulałam.