Kilka dni temu w prasie ukazały się tytuły: ,,Umieralnie dla psów”, ,,W kolejnym przytulisku Fundacji - Ludzie zwierzętom w potrzebie - znaleziono dziesiątki martwych, zagłodzonych psów”.
Wszystko to działo się nie tylko w centrum Krakowa, ale w prawie całej Małopolsce. Fundacja została założona przez Annę K. - cenioną historyczkę sztuki z Krakowa. Prowadziła ona kilka ośrodków dla bezdomnych psów. Mimo, że rok temu za skrajne zaniedbania dostała karę grzywny, bezczelnie nadal podpisywała z gminami umowy, pobierała pieniądze - ponad 2 tysiące złotych miesięcznie od każdej. W każdym ośrodku było mnóstwo psów i kotów - ale bez opieki i często już martwe.
Policjanci i inspektorzy nie mogli otrząsnąć się z szoku, musieli wchodzić w maskach do pomieszczeń (m.in. w samym centrum Krakowa), gdzie znajdowały się martwe i jeszcze żywe, ale skrajnie wygłodzone zwierzęta.
Nigdy nie byłam wielką miłośniczką domowych zwierząt - zawsze wolałam czas i uwagę poświęcać ludziom, a szczególnie dzieciom.
Ale stało się - był warunek: 10-letnia wnuczka będzie miała wymarzonego pieska, jeśli ja zgodzę się zajmować nim, gdy oni wyjeżdżają z Krakowa. W efekcie jestem bliżej tych zwierząt i nawet zaczynam rozumieć ludzi, którzy wręcz je rozpieszczają.
A tu proszę - kobieta wykształcona - znęca się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. A na stronie internetowej Fundacji kładzie nacisk na działanie ,,edukacyjne dla kształtowania pro humanitarnych postaw wobec zwierząt”.
Rozbieżność między tym co ta pani głosi, a jej działaniem jest nie tylko bulwersująca, ale również przerażająca. I komu mają ufać miłośnicy zwierząt, którzy powierzyli jej zaszczytną (i okazuje się dochodową) funkcję prezesa Fundacji?
Jej bezczelność, wyrachowanie, cynizm i zło trudno zrozumieć. Chyba nawet psychiatra będzie bezradny wobec takiej osoby - cenionego historyka sztuki z Krakowa – miasta, którego kultura jest jego wizytówką nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.