Przed Kościołem Mariackim
Najgorsze chwile to te po dwudziestu minutach stania w bezruchu. Słońce pali niemiłosiernie, a to dopiero początek maja. Zrobiło się nudno. Już nie skupiał się na pojedynczych twarzach, wszyscy zlewali się w kolorowe, bezkształtne nic. Przestali go interesować. Miał dosyć, serdecznie dosyć.
Od tygodnia, co rano, malował się od stóp do głowy białą farbą i udawał rzeźbę rzymskiego wodza Marka Antoniusza. Kolega Marek odstąpił mu tę fuchę podkreślając, że ma wielkie szczęście, bo maj to najlepszy miesiąc w roku. Tłum turystów zalewa Kraków, a tłumy wiernych okupują kościół, bo „majowe”. On sam poleciał do Irlandii, rozejrzeć się w sytuacji. Rok temu skończył studia i nadal nie miał pracy.
Cieszył się jak głupi, bo wydawało mu się, że to będzie łatwy zarobek. Naiwniak... Ale czy miał inne wyjście? Musiał łapać każdą okazję, by zdobyć trochę forsy, bo nie mógł już liczyć na pomoc rodziców. Ojciec od roku był bezrobotny... Uparł się, że skończy studia... Mama mówiła, że od dziecka był uparty...
O, idą Japończycy. Śmieszni są, oczywiście wszyscy z aparatami fotograficznymi. Mali, czarnowłosi, starzy i młodzi. Będzie fotografowany ze wszystkich stron. Pomiaukują między sobą, kto by ich tam zrozumiał? Zawsze uśmiechnięci, nie wiadomo, co tak naprawdę myślą. Hojni niestety nie są. Najlepsi pod tym względem są Rosjanie. Popatrzą chwilę z zainteresowaniem, a później litują się nad biedakiem i rzucają do puszki. Szczególnie ich kobiety są uczuciowe i bardzo kolorowe, umalowane, jak papużki. Czemu się tak obficie oblewają tymi ciężkimi perfumami? Kręci go od tego w nosie, a kichać mu nie wolno.
Na Anglików to trzeba uważać, najczęściej są młodzi i głupoty im w głowie. Często pajacują i trudno wtedy utrzymać powagę. Wczoraj jeden łaskotał go piórkiem po łydce, a reszta rechotała rozbawiona. To męka wszystkich mimów. On pod tym względem ma się dobrze. Sylwetka Kościoła za plecami powoduje, że ludzie poważnieją, pokornieją, przypominają sobie o problemach, o prośbach do Boga i Maryi. Gdy widzi te pochylone głowy, przygarbione plecy wchodzące do świątyni, to nawet nie chce się domyślać jakie dramaty przeżywają.
O, teraz podchodzą Niemki. Pulchne seniorki w kolorowych T-shirtach i tenisówkach liżą kulki lodów i skrzeczą. Nie lubił Niemców, sam nie wiedział dlaczego? Delikatnie przełknął ślinę, pić mu się chciało, spojrzał w stronę dorożek. Pan Feliks stukał wskazującym palcem w ręczny zegarek i kiwał potakująco głową. Co za ulga, może się wreszcie ruszyć i zejść z tej skrzyni.
*
No, chwila spokoju. Już miał serdecznie dość tego gadania: spójrzcie na lewo... zwróćcie uwagę na to artystyczne wykończenie... w tej kawiarni spędzał wiele godzin... guzik go to wszystko obchodziło. No dobra, Wawel był fajny, zamek, rycerze... całkiem inne życie, ale po co jeszcze ten kościół oglądać? Kościoły są wszędzie takie same: ołtarz, ławki, ambona... za piętnaście minut ich wpuszczą... wszyscy polecieli do fontanny, może spokojnie posiedzieć. Od jakiegoś czasu obserwuje tego faceta pomalowanego na biało. Rzeczywiście stoi i się nie rusza, jak rzeźba. Jakaś kobieta wrzuciła mu do skarbonki pieniądze. Ciekawe ile facet zarabia? Może się to opłaca? W sumie lekka robota, też by tak mógł. Zaraz, to może być dobry pomysł. Tylko, co by mama powiedziała, gdyby stał na skrzynce przed kościołem... Wiadomo, odpada... Mhm, znowu jakiś maluch wrzucił pieniążek, który mu dała mama... Z tego jednak może być forsa. Kościół niestety odpada, szkoda, bo tam najwięcej ludzi chodzi. Zaraz, a stadion? Tam dopiero jest ludzi, gdy Polania gra. Ojej, to się może udać! Gdyby tak pomalował sobie twarz na niebiesko - czerwono, ubrał koszulkę, spodenki i korki. Jedną nogę oparłby na piłce, a w ręce trzymał kartkę „Polonia Bytom 3:0”. Skrzynkę też by pomalował w pasy niebiesko – czerwone i puszkę na pieniądze też.
- Rafał, Rafał ! Ogłuchłeś?! Ile razy trzeba cię wołać? Dołącz szybko do klasy.
O kurde, nawet pomyśleć nie dają. Biznes to biznes, ważna sprawa.
Gdy przechodził obok mima puścił mu oczko. Gdy ten się zrewanżował, uśmiechnął się zadowolony.