Scena: 1. Plener. Dzień. Zima.
Przestronny plac gdzieś w mieście. Przy koksowniku stoi trzech mężczyzn. Dwóch emerytów obok siebie, znajomi. Nieco z boku młody człowiek - student, je hot-doga. W koksowniku mocny ogień.
Â
Emeryt I
Zdzichu... pamiętasz?
Â
Emeryt II
Coo... niby?
Â
Emeryt I
Jak to co? Koksowniki. Robiliśmy takie zawody... kto odważny?
Â
Emeryt II
Jakie zawody? O czym ty mówisz... Marian?
Â
Emeryt I
Noo... jak się ZOMO-wcy grzali przy koksownikach, to trzeba było
podejść, wyciągnąć zgrabiałe dłonie przed siebie, że... niby też się
chcesz ogrzać.
Â
Emeryt II
I co oni na to?
Â
Emeryt I
Ano właśnie. Cały wic polegał na tym, żeby stać koło nich, nic nie
mówić i grzać się jak gdyby nigdy nic.
Â
Emeryt II
Ee... coś mi tu zalewasz. Ile razy tak się "niby" grzałeś?
Â
Rozmowie zaczyna się przysłuchiwać Student. Z jego sarkastycznego uśmiechu widać, że nie bardzo wierzy w te opowieści. Nie śmieje się jednak otwarcie, może dlatego, że usta ma zapchane hot-dogiem.
Â
Emeryt I
No... dwa razy. Pierwszy raz udawali, że mnie nie widzą. Staliśmy
sobie tak ramię w ramię. Założyłem się z chłopakami, że wytrzymam
tak trzy minuty ale po dwóch nie wytrzymałem, parsknąłem śmiechem
i zwiałem.
Â
Emeryt II
Też mi bohaterstwo!? Postałeś se dwie minuty z ZOMO-wcami przy
kokosowniku i...
Â
Emeryt I
Ale za drugim razem, jak tylko stanąłem koło koksownika, to akurat
z suki wysiadł taki gruby sierżant. Musieli w tej suce ostro grzać, bo
jak podszedł, to czułem wódę od niego. Chciał mnie wylegitymować.
Zacząłem uciekać ale mnie dopadli i spałowali.
Â
Student skończył jeść hot-doga i patrzy z rozbawieniem na emerytów.
Â
Student
Przepraszam panów, ale jak słyszę takie opowieści to dochodzę
do wniosku, że cały ten stan wojenny to były jakieś niezłe jaja.
Â
Emeryt I
Co ty tam wiesz... młody? Nie przeżyłeś tego ...
Â
Chwilę stoją w milczeniu. W końcu dwaj emeryci i student rozchodzą się w dwóch przeciwnych kierunkach.