Słuchaj no Zając, sprawa jest taka - powiedział Lis chwytając Zająca za uszy – zostaniesz prezydentem.
- Bo widzisz, prezydent to musi być ktoś. Rozumiesz? Ktoś! Lubiany, mądry, energiczny i generalnie pasować wszystkim. No, powiedzmy - prawie wszystkim.
Ej, Lisie! To boli! Zając nie był zachwycony. - Coś ty powiedział? Prezydentem? Ja? Nie ma takiej opcji. Nie dam rady.
-Oj tam, oj tam.
- Zaraz. Nie dam rady.
- Przecież to nic trudnego. Zrobimy ci reklamę, propagandę, plakaty i całą tą sałatę wyborczą. Będziesz wszystkim pięknie się kłaniał, będziesz się uśmiechał, ściskał ręce i przytakiwał. Będziesz kicał w odwiedziny do innych lasów, będziesz lawirował, dyskutował. Obiecasz marchewkę a za unijne pieniądze nową dróżkę wytuptasz. No bo przecież jak naród cię wybrał, to narodowi się należy.
A my zmontujemy jakiś sejm czy senat. Lisy będą w rządzie, a Wilki w opozycji. Jak my pięknie będziemy się gryźć, jak skakać sobie do gardeł. Oj, kudły będą fruwać, poleje się krew. Poleje!
A ty podpisiki, piecząteczki. Żadna robota. Luzik. LUZIK! Inni wszystko zrobią za ciebie. No, Zając! Prezydentem będziesz. Rozumiesz? PREZYDENTEM!!!
- Inni zrobią? A jak nie zrobią? - Zając w dalszym ciągu miał masę wątpliwości.
- A co z moim życiem osobistym? Co z wolnością? Co z rodziną? No i z tą ... no, jak ona się nazywa … a już wiem. Co z uczciwością?
- Ej, Zając! Nie przesadzaj! Lis potrząsnął z całej siły przerażonym Zającem. - Prestiż! Prestiż i władza się liczy. A ty wyjeżdżasz z uczciwością? Żałosny jesteś. Zresztą prezydentura nie wyrok, odbębnisz swoje i spadaj.
- Nooo... a jak zawiodę? Jak się nie sprawdzę? Jak jakiś obciach na skalę globalną wywinę? Wojnę jakąś wyskakam czy inny kryzys? To co wtedy Lisie? Co będzie ze mną?
- Jak to co? Za uszy i na odstrzał! Za las, za sprawę, za przyszłość!!
Tu potencjalny prezydent skulił uszy, podwinął ogon i zadrżał na całym ciele.
- Na odstrzał? Za uszy? A w cholerę z takimi zaszczytami!!!
- Zając! Nie pękaj! - ryknął wkurzony na maksa Lis i walnął Zająca w plecy. - Będzie dobrze. Więcej optymizmu i wiary. Wygramy. Porządzimy. Wchodzisz w to? Łapa?
I w tym momencie nadbiegł Niedźwiedź. Zdzielił ich po kudłatych łbach i nastała w lesie sprawiedliwa, rozwojowa, przyszłościowa i nieprzekupna - DYKTATURA.
Gdybym miała rządzić, to tylko jak ten Niedźwiedź. NIEPODZIELNIE!!!