- Kościół św. Wojciecha?
- Proszę Panią, co tu mówić. Kościół św. Wojciecha, Mariacki, Anny, Franciszkanów, Dominikanów – proszę Panią – ja w starych kościołach widzę Boga, a w tych nowych nie. Młodsza krewna: - jak mnie pytają o Pasaż Bielaka to mówię naprzeciw kościoła św. Wojciecha.
- a dlaczego pasaż?
- czy ja wiem – tam jest sklep z herbatami
- a klub pod Jaszczurami?
- a też
Dziękuję.
Widzę Boga, tu widzę, tam nie widzę. To zdanie pozostaje we mnie. Rodzi różne myśli, skojarzenia i emocje. Najświętszy Sakrament. Mały, z daleka prawie niewidoczny opłatek, który w rękach kapłana na Jego wezwanie staje się HOSTIĄ.
Sam Bóg, który patrzy na nas, a my na Niego w każdym kościele i nie tylko patrzy. Niedziele - w kościele św. Wojciecha dwie Msze Swięte. A w Mariackim nawet 12. Jaka wielka łaska dla mnie, wdzięczność i radość.
Obchodzę kolejny raz kościół św. Wojciecha. Lubię te miedziane dachy pokryte patyną. Ile czasu trzeba, aby one nabrały tego charakterystycznego koloru. Tyle warstw nawierzchni. Pięknie to jest ukazane. Nawet gołąb znalazł dla siebie malutką niszę, chociaż cały kościół obstawiony kolcami.
A mała dziewczynka też coś dla siebie znalazła, - po murku tak ciekawie się chodzi – a tatuś nie w pracy – trzyma małą za rączkę.
Nawet cieszę się z tego chłopczyka, którego zachowanie przeszkadzało mi podczas Mszy Świętej.
Starałam się nie widzieć, nie oceniać. Tak walczyłam ze swoją słabością, a myśl wraca i radość trwa. Tatuś klęczy w kościele, dziecko widzi tatusia.
Ono widzi klęczącego tatusia. Nie wiem co jeszcze widzi, ale widok klęczącego tatusia przyjmującego białą Hostię z rąk kapłana pozostanie. Tatuś żywy i Bóg żywy. Wiara – rozpoczął się Rok Wiary.