Kościół św. Wojciecha – 3 spojrzenia

Wacława Szmid
  • Z własnej perspektywy

Akurat ten Kościółek znam od dzieciństwa, gdyż urodziłam się Rynek Główny 12. Pierwsze kroki i odpoczynki były właśnie obok Kościółka lub w jego wnetrzu.

Mogłam siedzieć w ławce, dyndając krótkimi nogami, nie zwracałam uwagi na obrazy i świętych, cała byłam pochłonięta świecami - dawały blask i ciepło. Tak naprawdę, dziś myślę, że jest to jeden z piękniejszych i unikatowych budynków Krakowa. jest z nami przez stulecia, taka piękna i śliczna perełka.

Kocham go za to, że jest.

 

  • Z perspektywy dziecka

Małe dziecko, prawdopodobnie widzi Kościółek jako dużą budowlę, gdyż samo jest zbyt małe by go objąć i ocenić jego wielkość.

 

  • Z perspektywy Pani Obwarzankowej

Ustawiła swój kramik tuż obok Kościółka Św. Wojciecha, gdyż przychodzi tu dużo turystów polskich i zagranicznych wycieczek szkolnych i innych. Więc interes się kręci, obwarzanki są smaczne i chrupiące z różnoraką posypką - do wyboru i koloru.

Zaspakajają pierwszy głód przechodniów. Naprawdę są dobre i smaczne.

Maria Sajdak

- Kościół św. Wojciecha?

- Proszę Panią, co tu mówić. Kościół św. Wojciecha, Mariacki, Anny, Franciszkanów, Dominikanów – proszę Panią – ja w starych kościołach widzę Boga, a w tych nowych nie. Młodsza krewna: - jak mnie pytają o Pasaż Bielaka to mówię naprzeciw kościoła św. Wojciecha.

- a dlaczego pasaż?

- czy ja wiem – tam jest sklep z herbatami

- a klub pod Jaszczurami?

- a też

Dziękuję.

Widzę Boga, tu widzę, tam nie widzę. To zdanie pozostaje we mnie. Rodzi różne myśli, skojarzenia i emocje. Najświętszy Sakrament. Mały, z daleka prawie niewidoczny opłatek, który w rękach kapłana na Jego wezwanie staje się HOSTIĄ.

Sam Bóg, który patrzy na nas, a my na Niego w każdym kościele i nie tylko patrzy. Niedziele - w kościele św. Wojciecha dwie Msze Swięte. A w Mariackim nawet 12. Jaka wielka łaska dla mnie, wdzięczność i radość.

Obchodzę kolejny raz kościół św. Wojciecha. Lubię te miedziane dachy pokryte patyną. Ile czasu trzeba, aby one nabrały tego charakterystycznego koloru. Tyle warstw nawierzchni. Pięknie to jest ukazane. Nawet gołąb znalazł dla siebie malutką niszę, chociaż cały kościół obstawiony kolcami.

A mała dziewczynka też coś dla siebie znalazła, - po murku tak ciekawie się chodzi – a tatuś nie w pracy – trzyma małą za rączkę.

Nawet cieszę się z tego chłopczyka, którego zachowanie przeszkadzało mi podczas Mszy Świętej.

Starałam się nie widzieć, nie oceniać. Tak walczyłam ze swoją słabością, a myśl wraca i radość trwa. Tatuś klęczy w kościele, dziecko widzi tatusia.

Ono widzi klęczącego tatusia. Nie wiem co jeszcze widzi, ale widok klęczącego tatusia przyjmującego białą Hostię z rąk kapłana pozostanie. Tatuś żywy i Bóg żywy. Wiara – rozpoczął się Rok Wiary.

Jadwiga Jamińska
  • Z punktu widzenia turysty

We wschodniej części Rynku Głównego górują Kościół Mariacki, Sukiennice i pomnik Mickiewicza, przy którym fotografuje się wiele osób, na pamiątkę swego tu pobytu. W tej grupie przeważa młodzież, bez szacunku wdrapująca się na cokół, na wyścigi kto wyżej. Nieopodal, przy wylocie do ul. Grodzkiej, jakby przykucnięty pod drzewem, stoi mały kościół św. Wojciecha. Wrażenie jego niepokaźnych rozmiarów bierze się z porównania do wielkości otaczającej go przestrzeni największego placu Europy w Średniowieczu.

Żeby znaleźć się w środku, trzeba pokonać kilka stopni w dół, i, kiedy oczy przyzwyczają się do mroku, budzi się zdziwienie, że jednak jest obszerny i może pomieścić sporo osób.  To zagłębienie się poniżej powierzchni Rynku, sprawia wrażenie cofania się w głąb dziejów. A pod świątynią są jeszcze zabytkowe podziemia. Na tle kościoła Mariackiego, wygląda jak drobina. Te budowle ilustrują rozwój chrześcijaństwa na ziemiach polskich.

 

  • Widziany oczyma siedmiolatki

Podobno to jest kościół. Bardzo się dziwię. Kościoły są przecież długie i wysokie. Tak jak kościół Mariacki, wyższy od wszystkich kamienic. A ten wygląda jak liliput. Mniejszy od drzew. Najbardziej podoba mi się jego dach, taki przepołowiony balon a nad nim lampion. Pytałam czym go tak pomalowali, a mama mówi, że sam się pomalował. Jak to możliwe? Bo zrobiony jest z takiego metalu, który na deszczu robi się trochę niebieski, trochę zielony. I ten metal nazywa się miedź, na końcu są dwie litery: „d” i „ź”. Nie „ć” które się pisze, kiedy „coś chcę mieć”. Słychać różnicę mówiąc: „Zrobiony jest z miedzi”.

W środku stoi tylko sześć ławek na środku, a pod ścianą ogromna skrzynia zamknięta na kłódkę. Mogłabym się w niej schować i urządzić mieszkanie dla lalek. Mama szepcze, że w kościele trzeba słuchać ciszy. Może ją przerwać tylko ksiądz, kiedy się modli, sam, albo z ludźmi. Nie rozumiem tego słuchania ciszy. Więc mama tłumaczy – to jest jak z czystą kartką papieru do rysowania albo zapisania czegoś ważnego. Nie wolno na niej bazgrać.

 

  • Widziany oczami sprzedawcy precli

            Kościół św. Wojciecha pamiętam od zawsze. Po prostu należał do Rynku i tyle. Ważny był Mariacki, że najpiękniejszy, malowany przez Matejkę, ze starymi witrażami no i ołtarzem Wita Stwosza. Każdy, kto z innego miasta przyjechał do Krakowa chciał go widzieć. Teraz to ludzie przyjeżdżają też z innych krajów, można powiedzieć z całego świata. Widać Japończyków, i innych ze skośnymi oczami.

            Jak tak stoję godzinami z preclami i widzę ile grup zatrzymuje się przy tym małym kościele to się dużo dowiaduję o jego historii. Rozumiem tylko co mówią po polsku, ma się rozumieć. Ale obserwuję też tych, mówiących w innych językach i potrafię odróżnić czy wycieczka słucha chętnie czy się nudzi. W każdej jest parę takich, co woleliby na piwo albo gdzieś przysiąść.

Wszyscy robią zdjęcia. Widać podoba się im ten kościół i zawiozą go do swego kraju, pokażą rodzinie, znajomym i opowiedzą jak to u nas jest. No i że je się precle.

Krystyna Chmielińska
  • Z perspektywy małego dziecka

Mamusiu, czemu ten kościółek jest taki malutki i czemu stoi tak dziwnie, nie stoi przy ulicy, nie stoi na jakimś placu, tylko tak jakoś z boku. Przecież to jest kościół, ma na wieżyczce krzyż, a kościoły to stoją zawsze na jakimś placu, albo przy ulicy. Pewnie Bozia, która tam mieszka to też jest malutka, taka dla dzieci, prawda?

A czemu nazywa się ten kościółek św. Wojciecha, bo tak mi powiedziałaś, prawda? Pewnie ten Wojtuś to musiał być bardzo grzeczny tak sobie myślę i dlatego tak nazywają jego kościółek. Popatrz przez tą szybkę widać takie stare mury, piwnice, pewnie ten kościółek wybudowali wcześniej niż nasz blok, prawda mamo?

 

  • Z perspektywy sprzedającej precle

Mam świetne miejsce tutaj, gdzie stoję przy kościele św. Wojciecha i interes idzie mi dobrze. Tu tłumy, wycieczki szkolne, zagranicznicy, a na swej drodze mają mnie i moje precle. Więc korzystam z okazji i podniosłam cenę o 10 groszy, majątku nie zrobię ale każdy grosz się przyda. Ci handlarze co stoją tuż przy Kościele Mariackim mają jeszcze lepsze miejsce niż ja, musieli chyba dać komuś w łapę aby tam stać. Słucham co opowiadają turystom przewodnicy (czasami dużo głupstw) i zastanawiam się jak to się dzieje, że ja historyk sztuki sprzedaję precle pod kościołem. Ale tak jest, gdy życie płata różne figle, gdy starszego pracownika nikt nie chce, nie nadaje się, cieszę się że znaleźli się dobrzy ludzie, którzy pomogli mi znaleźć tą pracę. Nawet ją lubię, ciekawi ludzie, ciekawe miejsce, stale coś się dzieje i już nie lękam się, czy ktoś ze znajomych mnie tu nie spotka i co na  to powie. Czy to ważne, przecież handluję w miejscu gdzie stał jeden z najstarszych kościołów Krakowa, w miejscu gdzie podobno św. Wojciech ewangelizował mieszczan krakowskich, w miejscu gdzie działa się historia to i moja historia sztuki tutaj się też zmieści.

 

  • Z perspektywy mojej

Kraków, moje rodzinne miasto od dziada, pradziada. Gdy wyjeżdżam z Krakowa na dłużej, to po powrocie pędzę na Rynek aby sprawdzić czy wszystko stoi na swoim miejscu i czy jestem wreszcie w domu. No i ta duma, jak widzę tłumy turystów (choć mnie nieraz ta „stonka” denerwuje), fotografują, filmują, z podniesionymi głowami w skupieniu słuchają hejnału i biją strażakowi brawo. Parę lat temu zdarzyła mi się wspaniała przygoda, w ramach projektu dla seniorów prowadzonego przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną w Krakowie z grupą kilku osób przygotowaliśmy 4-ro częściową multimedialną prezentację dotyczącą Krakowa zatytułowaną „Kraków w oczach seniorów”. Ja pracowałam nad częścią pt. „Rynek Krakowski”. Wykonałam wiele zdjęć Sukiennic, kamienic, kościołów, pomników i tego co na Rynku się dzieje. Przeczytałam wiele opracowań o historii Krakowa, Rynku i jego budowlach. Jednym z obiektów był też kościół św. Wojciecha. jeden z najstarszych zabytków Krakowa, którego dzieje sięgają X wieku (romańskie elementy budowlane odkryto podczas badań archeologicznych). Na tym miejscu wg. tradycji potwierdzonej przez Jana Długosza głosił swoje kazania św. Wojciech (X w.), oraz później św. Jan Kapistran- założyciel zakonu Bernardynów. Świątynia była wielokrotnie przebudowywana, a obecny wygląd nadano jej w XVII w.

W podziemiach budowli czynna jest stała wystawa o dziejach Krakowskiego Rynku. Przygotowana przez nas prezentacja pokazana seniorom z wielu krajów Europy wzbudziła ogromne zainteresowanie, a my byliśmy bardzo dumni że udało się nam pokazać piękno i urok Krakowskiego Rynku.

Anna Kowalska

Ale mnie wypchnęli, mówię Ci Kochana. Miałam taki dobry punkt, tam od Mariackiego pod Empikiem. Wycieczki szkolne, masa dzieciaków, zagraniczni. Student jak książkę kupił to jeszcze na precla mu starczyło. Najlepiej szły z sezamem i pizzowe.

Ale wystarczyło zapalenie oskrzeli, pokomplikowało się, szpital. Raptem miesiąc mnie nie było a już wygryźli, usadowiły się tam te Żabczyńskie.

A tu? Jacyś smętni pojedynczy turyści, Święty Wojciech często zamknięty, czasem podejdą to nie kupią tylko pytają kiedy będzie otwarte albo jak się dostać do środka. Najbardziej mam nerwa jak kupią u Żabczyńskiej, a na ławkę pod moim Wojciechem przyjdą zjeść. W dodatku te przeciągi od Brackiej, raz dwa i na płuca mi się rzuci. Szkoda gadać, Kochana.

***

Mamo, nie chcę, znowu kościół, chodźmy tam dalej, jestem głodna. Mamo, boli mnie brzuszek, nie chcę! Mamo, kup mi chociaż obwarzanka!

Mamo widzisz tą panią? Jest taka ładna, podobna do mojej lalki, tej co mówi „Jestem grzeczna mamo” i „ Chcę spać”. Czego ona szuka, zobacz ma w ręku latarkę, schyliła się, ogląda schodki. Może chce coś ukraść? Chodźmy za nią wchodzi do tego małego kościoła.

Nie, już mnie nie boli. Szybciej!

***

Wydaje mi się taki mały, jak skarbonka po drugiej stronie Sukiennic, akurat, żeby się pod nim umówić, nie sposób się zgubić. Czasem nie mogę uwierzyć, że mieści jakieś ławki, sprzęty i ludzi. Dobrze, że przynajmniej Bóg nie zajmuje dużo miejsca.

Tak mnie drażni ten syndrom Auschwitz-Wieliczka, ograniczanie pobytów w Krakowie do tych dwóch miejsc, plus Wawel i Rynek po łebkach. Irytują meleksy i piętrowe autobusy z napisem „Cały Kraków w trzy godziny”. Tydzień temu z zapałem biegałam, ciągnąc sześcioletniego Maćka, po świątyniach Ołomuńca w Czechach. Katedra św. Wacława, kościół św. Maurycego, kościół św. Michała, kościół Marii Panny Śnieżnej… Tylko dlaczego jeszcze nie byłam z moimi dziećmi w kościele św. Wojciecha w Krakowie?

Dodaj komentarz

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
7 + 2 =
W celu utrudnienia rozsyłania spamu przez automaty, proszę rozwiązać proste zadanie matematyczne. Dla przykładu: 2+1 daje 3.