Leży przede mną. - Czysta kartka papieru.
Zachwyciła mnie nagle jej tajemniczość i kusząca nieświadomość własnego losu.
- Ach! - ileż tu możliwości jej zagospodarowania! - Jaka dowolność treści, które może przyjąć!
Już sama myśl o napisaniu pierwszego słowa wprawia mnie w zachwyt!
- To pierwsze słowo, - / jak lokomotywa/, - pociągnie za sobą następne, … - te dadzą początek kolejnym, a one - innym i innym, wciąż więcej i więcej, dalej i dalej …och! - rozpędzam się w zachwycie… - Czyż to nie piękne?...
Słowo – klucz ciągnie myśli od stacji do stacji, od czasu do czasu przystając…
Wagoniki słów ustawiają się równo w szeregu; - ach! - jaki mają ładny „charakter”!
Czasem któreś słowo wyskoczy przed szereg, to znów karnie ujęte w nawias, - traci na znaczeniu…
Zachwycam się patrząc, jak czysta pierwotnie kartka uzyskuje tożsamość, - zamienia się w tekst / - który, z pewnością nie wszystkich zachwyci…/.
Zauroczona możliwościami słów, sięgam po następną kartkę, - czystą i kuszącą…
Och! - Czy ja aby, w tym zachwycie, nie posunęłam się za daleko?...