Opowieść prawdziwego Polaka o śniadaniu w Charlotte

Po spotkaniu z Wojciechem Nowickim, który opowiadał o tym, że recenzja kulinarna powinna być nie tylko o jedzeniu, ale przede wszystkim poruszać tematy okoliczne - miejsce, obsługę, historię danej restauracji, uczestnicy warsztatów Saga zostali zaproszeni do ćwiczenia polegającego na napisaniu własnej recenzji lokalu, w którym odbyło się spotkanie. Poniższy tekst jest doskonałym przykładem na to jak z satyrycznego punktu widzenia można pisać o restauracjach. Odważny tekst, dowcipny i równocześnie smutny (czyli  spełnia założenia komedii idealnej) - teorie spiskowe otaczają nas ze wszystkich stron, i łatwo im ulec. Autor im nie ulega i potrafi w świetny sposób opowiedzieć o niestety powszechnym światopoglądzie. Joanna Pawluśkiewicz

 

Nie zaskoczysz mnie pan tym, żeś pan śniadał dopiero o pół do dziesiątej. Mnie się zdarzyło być na śniadaniu o siedemnastej i to proszę pana w bistro Charlotte na Placu Szczepańskim. A byli tam stłoczeniu w kącie ludzie na jakimś spotkaniu z dziennikarzem kulinarnym. Podobno emeryci, którzy się uczą pisać. Różne przechyły mają ludzie na starość. Ale niech piszą, byle tylko prawdę. I właśnie o tę prawdę pytała tam jedna pani dziennikarza, a on przyznał się, że nie wie za bardzo, o co jej chodzi. Dziennikarz pytany o prawdę nie wie o co chodzi. Mówi panu to coś? A pani, ta dużo młodsza od reszty, która z dziennikarzem rozmowę prowadziła, ubolewała, że ludzie się kuszą na jedzenie  badziewia w barach za 12,90 zł, a on zaś twierdził, że są miejsca, gdzie warto od czasu do czasu zjeść  coś dobrego za 15 zł. Obydwoje mają rację, ale prawda jest taka, że istnieją w Polsce ludzie, a jest ich niestety bardzo dużo, których nawet na jedzenie za 12 zł nie stać. Niestety, proszę pana, większość Polaków odżywia się źle. I pytamy się, dlaczego władza tak mało się stara, aby to poprawić?  A ja bym proszę pana postawił pytanie z zupełnie innej perspektywy. Czy nie zależy komuś na tym, żeby było tak źle?

W Charlotte masz pan galerię smaków i zapachów. Sery, wędliny z dojrzewającą szynką francuską, konfitury, pasztety, świeże pieczywo, aromatyczne herbatki, soki, a proszę pana taka kanapka z kromki chleba, sera i szynki z nutką chrzanu pozwala bujać kubkom smakowym po wyższych rejonach rozkoszy. Ale, czy mam szczerze powiedzieć panu o woni, która tam przebijała wszystko?  Nie domyślasz się pan? To ja panu powiem wprost: Czosnek i cebula. Czy to jest przypadek, proszę pana? Wszystko na jedną modłę. Paryż, Warszawa, Kraków.  Tam na ścianie w kawiarnianej ubikacji był malunek flamastrem, ale żadne świństwo, proszę pana. Szubienica, pod nią gwiazda Dawida. Nad szubienicą adres internetowy: stopsyjonizmowi.wordpress.com.

Czy słyszałeś pan może o umowie z Izraelem o ludobójstwie Polaków? Nikt nie słyszał, bo oficjalnie ta umowa odnosi się do współpracy rządów Polski i Izraela w dziedzinie zdrowia i medycyny na lata 2011 do 2015. A współpraca polega na tym, że żydowskie firmy farmaceutyczne produkują lekarstwa z trucizną, a my je kupujemy. Jedna taka firma nazywa się „Elly Lilly”. A kimżeż była Lilly? Żeńskim demonem odpowiedzialnym za uśmiercanie gojów. Cała umowa to kamuflaż. Talmud zaleca nie udzielać pomocy gojom w ich problemach zdrowotnych, a nawet zachęca, aby ich niedyspozycje pogłębić tak, aby pogorszyć stan zdrowia goja, albo go uśmiercić.

Odpowiednie ministerstwa też podpisały deklarację o współpracy w dziedzinie zaopatrzenia w wodę. I oni będą nam ją uzdatniać . A czy pan wiesz, że fluor otępia ludzi i obniża ich aktywność? Jeśli lucyferianie mają kontrolą nad polskimi źródłami, to w czasie wojny mogą nas po cichutku wytruć w krótkim czasie. Nie muszę pana przekonywać, że nierząd mamy, nierząd. To proszę pana agentura MOSAD-u działająca na niekorzyść narodu polskiego za zgodą nadagentury watykańskiej.

Gdy tylko wróciłem  z Charlotte  do domu, włączyłem telewizor. I proszę. Okazało się, że w tupolewie był trotyl. Widzisz pan jak się to wszystko układa w jedną całość?