Szewc leży w chacie
Znowu zbudowali na Rynku kramy. Ciekawe z jakiej okazji, co też tam będzie. Najłatwiej się domyśleć jeżeli jest to związane ze świętami lub targami cepeliowskimi i to właśnie była taka okazja. Cepelia a więc koronczarki, malowanie pisanek, kowalstwo, ktoś z magistratu dorzucił: „a może jeszcze buty, czerwone sznurowane do ludowych tańców”. „Może więc chata i warsztat szewski a w nim szewc”. Któryś z młodszych urzędników powiedział: „Ale tak już było, może inaczej?”. „Czyli jak?” – spytano, „Na przykład szewc leży w chacie pijany”. W końcu nie bez kozery mówi się o szewskim poniedziałku. „Ale przecież nie możemy w ten sposób promować pijaństwa” – zaprotestował inny z radnych. „To może potraktujmy to jako ilustrację ludowych zwyczajów?” – dodano. „To niemożliwe lud i tradycja to świętość ” – uciął kierownik. „To niech będzie śpiący szewc, tak jak była śpiąca królewna” – i na tym stanęło.
Szewc leży w chacie i rozmyśla o tym, co też będzie robił, gdy tylko pozbędzie się tego potwornego kaca. Zobaczył we śnie, z którego niestety wyrwał go ból głowy, że uczestniczy w konkursie na najpiękniejsze damskie sandałki. Gdy jednak usiłował w swojej skołatanej głowie stworzyć ich obraz, to co i rusz rwały mu się rzemyki, a konstrukcja sandałków ulegała zniszczeniu. Wciąż ponawiane próby nie przynosiły pożądanych efektów. Zniechęcony postanowił, ze nie będzie sobie zawracał głowy konkursami tylko wróci do warsztatu i naprawi te buty Józkowi, który czeka na nie od miesiąca i grozi, że już nigdy nie dostanie w jego sklepie „na zeszyt” żadnego alkoholu.
Szewc leży w chacie,
bo wczoraj, przy herbacie,
do ciasta mu dodali
w wódce moczonych bakalii
Szewc chrapie na kanapie,
chata się trzęsie i trzeszczy,
szewcowa po kątach się chowa,
a jak już wyjdzie, to wrzeszczy
Szewc leży sobie w chacie,
tę chatę ma po tacie
Przepije ją pewnie wkrótce,
Bo szewcy tak mają po wódce.
Zawód szewca zanika we współczesnych czasach. Jest taki cudowny skansen pod Nowym Sączem, gdzie znajdują się różne dziewiętnastowieczne chałupy i nawet piękny dworek, i nawet stary, drewniany kościółek. To jest osiedle Falkowa, znajdujące się w paśmie Beskidu Sądeckiego, w maju otoczone welonem zieleni i kwitnącymi sadami. Wśród różnych chat, które tam można zobaczyć, oglądałam bardzo biedną chatynkę szewca, gdzie były tylko malutkie dwie izby, druga była warsztatem, a maleńka ścianka tworzyła jakby zagrodę, w której był drób i koza. Chata była kurna - w sieni piec i właśnie kury i koza, no szewc był tak biedny, że nie miał nawet krowy. W jednej izbie drewniane łóżko z siennikiem, na którym spał, być może nawet z żoną, a dzieci już na słomie, na podłodze. Przed chatą, której dach był pokryty strzechą, rosło drzewo czereśniowe i był płotek pleciony z wikliny. Otoczenie tej wsi było w zielonej, wiosennej oprawie, która swoim naturalnym pięknem łagodziła nieco straszną wymowę nędzy ludzkiej. Być może szewc śpiąc po wypiciu alkoholu, nie marzył o lepszym życiu, bo przecież go nie znał.