Światło, woń, kolor, detal
Niebo pociemniało. Pierwsze krople uderzyły o gorący asfalt. Zapach spalin, benzyny i kebabu zmieszał się z zapachem mokrej trawy i liści z pobliskich Plant. W deszczu, na końcu ulicy zniknął daleki widok Kopca Kościuszki. Deszcz rozmywał rzędy stylowych latarni. Niebieski tramwaj zatrzymał się na przystanku. Ciemne sylwetki wyskakiwały kryjąc się zaraz po parasolami. Szybko niknęły w pobliskich bramach i lokalu na rogu. Jaskrawy neon na tle mokrego muru, pełnego zacieków, wbrew otoczeniu wesoło głosił: „Różowy Słoń. Bar sałatkowy”. Za niezasłoniętymi oknami lokalu skupione na posiłku sylwetki ludzi. Nikt się nie spieszył.
Frontony mokrych kamienic, pociemniałe z wilgoci nie miały już nic ze swoich pastelowych kolorów, jaśniejących w słońcu przed paroma minutami. Robiło się chłodniej. Tramwaj już dawno odjechał. Zimno. Pustka. Szum deszczu narastał. Ulicą płynął coraz większy strumień. Brudna woda niosła żółte liście i śmieci miasta. Zapachy zniknęły. Ciemniało. W powietrzu czuć było chłód, wilgoć i pustkę.