Nazwa i przysłowie
Mieszkańcy Dyszobaby przygotowują wyjazd na pielgrzymkę po Europie i do Ojca Świętego do Rzymu. A tu cała społeczność skłócona, bo trzeba ułożyć jakiś transparent, a co tam napisać? No bo jakże to: „Dyszobaba życzy Ojcu Świętemu...”? Na kolejnym zebraniu rzucano dziwaczne i mniej dziwaczne propozycje zmiany nazwy: np. z amerykańska - „Dysha Boba”; bardziej swojska – „Bosa z Dyba”, co miało odnosić się do legendy miejsca; „Dasza Boby” - pod gusta turystów zza wschodniej granicy, itp. Nawet dochodząca z radia melodia „siaba daba da” dostarczyła kolejnego pomysłu: „Szabodyba”, ale i to wywołało sprzeciwy. Byli też przeciwnicy jakiejkolwiek ingerencji w nazwę, jak stary Zdybek:
- Nie zgadzam się! - wołał. -Nie znacie chyba naszej legendy, jak bogaty a stary gospodarz wziął se młodą żonę, a chłopy z całej wsi za nią latały, a ona za chłopami. Poszedł gospodarz do księdza po radę a Jegomość na to: „- A nie mówiłem Wam przed ślubem: kto bierze nadobną dziewicę, ten sieje dla wróblów pszenicę. I dodał: - Oj dyszą baby ze złości na Waszą młódkę”.
- No i doszło do tego, że ją wsiowi na pośmiewisko bosą w dyby na środku wsi zamknęli. I tak tę historię ku przestrodze powtarzano w okolicy, aż utarła się nazwa Dyszobaba.
- A to może i Wasze, Zdybku, nazwisko z tej historii się wywodzi? – zapytał ktoś ?
Zapadła chwila ciszy, aż tu wyrwał się organista:
-To może napis: „Odysy z Obaby życzą…” Bo my niby jak ten Odys puszczamy się w
długą drogę ale do domu zamierzamy wrócić. A jak się dobrze przyjrzeć to tu i „dyszobaba” ukryta jest. - I proponuję głosowanie za tydzień – dodał.
Na to wszyscy odetchnęli z ulgą i póki co rozeszli się do domów.