Dodaj komentarz

Ostatnie słowo

Anna Nozderka - I nagroda w konkursie Saga - bohaterowie codzienności, kategoria Open

Anna Nozderka

 

I nagroda w konkursie Saga - bohaterowie codzienności, kategoria Open

Z komunikatu Jury: za wnikliwość w zagłębieniu się w kobiecą psychikę, odnalezienie oryginalnej formy dla treści, lekkość języka, błyskotliwy, ironiczny charakter opowiadania, który jednocześnie w najgłębszym sensie niesie  nadzieję.  

 

 

Sąd zamyka posiedzenie , odracza rozprawę i wyznacza termin  na dzień 17 lutego….

Po nieprzespanej nocy przed ostatnią rozprawą Ewa wychodzi z nowym terminem. Trzydziestym trzecim. Przez dziesięć lat rozwodu z Januszem nauczyła się godzić z faktami. Zapłaciła za parking więc nie zmarnuje tych pieniędzy. Zamiast narzekać, uśmiecha się do strażnika. Krew w niej zawrzała gdy usłyszała bezczelny wniosek Janusza. Tym razem  nie miał czasu!  Był umówiony na spotkanie w banku!  Miała ochotę trzasnąć w ten zakłamany pysk, ale obiecała sobie kiedyś wyłączać emocje po wejściu na salę sądową. Pojęła logikę decyzji Sądu, bo sędzia wyznaczyła nieodwołany termin za trzy dni. Nie w smak Januszowi, który wyleciał z sali wściekły kłócąc się ze swoim adwokatem. 

     A Ewa, żeby odreagować swój stres zanurza się w kadzidlanym klimacie indyjskiego sklepu. Uzbierała tu już całkiem niezłą kolekcję orientalnych dodatków. I komu to zawdzięczasz? – przewrotny dzwoneczek w jej głowie zawtórował powieszonym w wejściu wietrznym gongom. Gdyby Janusz nie był tak okropnym mężem, to z całą pewnością tkwiłaby przy nim do dziś w roli maltretowanej żony alkoholika. Uśmiecha się na myśl jak jej przydeptana kobiecość odżyła i rozkwitła.    

 Od razu wpadło jej w oko błyszczące bolerko. W ciasnej  przymierzalni z zadowoleniem ocenia swój wygląd i jednocześnie przysłuchuje dyskusji przy ladzie.  O czym mówią? Oczywiście, o rozwodach! Uchyla na moment kotarę i widok togi z zieloną lamówką  rozwiewa wszelkie wątpliwości. To pani adwokat buszująca w stercie kolorowych szali korzysta z przerwy między rozprawami. Ewa pokazuje się i jej bolerko budzi niekłamany zachwyt.  Obie dostają upust cenowy od właścicielki w ramach babskiej sądowej solidarności.

     O, wiele się nauczyła od czasu kiedy złożyła pozew.  Poznała zasady obowiązujące na sali sądowej,  funkcjonowanie sekretariatu, biblioteki i…pobliskich sklepów. Oswoiła się z rytuałem, a od kiedy zaczęła dostrzegać logikę toczących się procedur odkryła  sprzymierzeńców.

A  kiedyś było inaczej. Plan gmachu przy Alei Solidarności  był dla niej tajemniczym labiryntem, w którym błądziła plącząc numery z literami na kolejnych piętrach. Wtedy jeszcze kompletnie zdezorientowana biegała zapędzając się w ślepe zaułki.

    Teraz z bolerkiem w torbie wraca na parking myśląc o wyznaczonym terminie  Ma już zaliczone różne daty:  Dzień Nauczyciela, Barbórkę, Zdobycie Bastylii...  Jej pierwszy termin wypadł 4 lipca i ten amerykański dzień niepodległości dał jej nadzieję, która musiała wystarczyć na całe dziesięć lat. Hm,  jeśli dotąd nic nie było 17 lutego, to od teraz będzie, twardo postanawia, zatrzaskując drzwi auta!

  Wieczorem jednak dopadają ją lęki. Dobrze się stało z tym odroczeniem. Wchodząc dziś  na salę miała kompletną pustkę w głowie. Teraz ma trzy dni żeby doprecyzować szczegóły.

 I komu to zawdzięczasz? – uśmiecha się.

     Od tygodni głowiła się jak ma krótko opisać ich dwudziestoletnie małżeństwo. Ciągle plątała nitki z wątkami, a to czyniło jej  opowieść melodramatycznym wyrzutem zamiast rzeczową relacją.

Próbowała uszeregować fakty chronologicznie, potem ustawiała problemy blokami, ale doszukanie się logicznych ciągów w chaosie u boku alkoholika przerastało jej możliwości.  Dzisiejszy falstart, uświadomił jej że cała koncepcja wymaga głębokiego przemyślenia.

    Leżąc w ciemności Ewa przewraca się z boku na bok. Czuje jak czerwone plamy wpełzają na jej szyję. Sen nie przychodzi choć na zegarze prawie druga.  Nagle pojawia się jasność:  Nie będzie żadnego ściemniania! Cień Wielkiej Góry Męża Janusza musi zostać oświetlony!

 Tyle razy widziała jak w sądzie mądrzy ludzie tracą zdolność nazywania rzeczy po imieniu.  Jak oodruchowo powstrzymywali się od kolokwialnych sformułowań.  Był pod wpływem... po spożyciu.... taki wczorajszy...coś  zaszkodziło.... podczas gdy obiekt był kompletnie zalany.  Potwierdzali dewizę Janusza: Niech się wstydzi ten kto widzi! – powtarzał gdy przekazywała mu ich skargi o hałasy. Zrozumiała, że źródłem jej siły może być moc słowa.

W sądzie są teczki. Wszystkie opatrzone sygnaturą stosownie do sądu, wydziału, daty i kolejności stron. Jedne niepozorne szczuplutkie i schludne zesztywniałe zapomnieniem, inne  opasłe i rozdęte nagromadzoną wiedzą i przykurzone czasem. W nich pracownicy pieczołowicie wszywali kolejno ponumerowane strony. Każdy element był  przyszpilony igłą i naciągnięty sznurkiem. Ten zapis nie zawiera emocji,  jest otarty z akcentu i z intonacji. Jest wyprany z obrazu i oddzielony od człowieka i sytuacji. Ewa wie, że musi jeszcze raz pochylić nad trumną swojego małżeństwa. Postanawia rozprawić się z nim raz na zawsze.

 Rano punkt po punkcie spisuje daty, imiona, nazwiska, nazwy ulic, miast. Bezlitośnie odziera wszystkie zdarzenia z najmniejszych elementów ocennych. Stopniowo gromadzi materiały na swoim placu budowy i zastanawia nad  spoiwem  potrzebnym do wzniesienia  konstrukcji. Szuka esencji zdarzeń... . Nagle poczuła że znalazła: C z a s o w n i k i.

 Zaczęły napływać  gorączkowo i runęły całą lawiną.  Pił, ciskał, tłukł, wyzywał, przeklinał, zamykał, zabierał....wyłaziły do wierzchu  prosto z trzewi.  Sikał, leżał, przewracał się, kopał, pluł, rzucał .....to wszystko było udziałem jej wstydu. Groził, nękał, znęcał, szantażował, wyśmiewał, szydził... . Rozpalona śmiałością wyrywała z serca i dopisywała coraz więcej.

 I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi.[1] – szeptała w natchnieniu. Tego dnia definitywnie rozprawiła się z niemocą i fałszem słów nie dobitnych.  

    Ostatni dzień wypełniło przygotowanie odpowiedniego stroju. Wiadomo, nie szata zdobi... ale wspólne buszowanie z przyjaciółką po centrum handlowym  było elementem koncentracji przed finałem. Kompetentna i zorganizowana obecność Kasi działała na nią kojąco. Ominęły kilometry recepcyjnej elegancji, żeby wreszcie  końcu wypatrzyć coś fajnego. Grafitowa złamana brązem połyskliwa czerń  była kobieca ale stosowna do powagi sądu.

Jak to się stało, że z pozbawionej wolności i godności osoby, przeobraziła się kobietę, którą widzi lustrze? Przeciera niewidoczne pyłki pod oczami. Uśmiecha się. Jest świadoma zmian jakie zaszły jej wyglądzie. Już nie ma ponurej, ziejącej rozpaczą twarzy.

– Jestem tego warta! – rzuciła zaskoczonej przyjaciółce, z satysfakcją płacą przy kasie niemały rachunek.

 

 Boże, daj mi moc - modliła się wieczorem patrząc jak jedwabne nitki szlachetnej tkaniny munduru przygotowanego na jutrzejszy finał lśniły w poświacie księżyca niczym stal.

…………………..

 Punktualnie o trzynastej trzydzieści rozlega się:

Sprawa z powództwa Ewy……

Stanęła po środku czując całkowitą pustkę w głowie. O matko! Z całej siły zacisnęła w dłoni przygotowaną chusteczkę, desperacko usiłowała odnaleźć pierwsze słowa swojej mowy.  Cisza przedłużała się. Bezradnie spojrzała w stronę Sądu.

Usłyszała proste pytania: imię, nazwisko, wiek, zawód …. Ten automat pozwolił jej unormować oddech. Opanowała panikę. Poczuła, że odzyskuje grunt pod nogami; podniosła głowę i wyprostowała plecy. Krótkie zdania. Najważniejsze to trzymać się czasowników!  Zamiast mąż żartował – mówi  głośno: szydził, drwił, lekceważył, wyśmiewał,  straszył, groził, szantażował, narażał…...

 Czuje dreszcz strachu i odruchowo rozciera pamięć na przedramionach. Nie patrzy na niego, ale napięcie liże ją po karku. Na szczęście, tu Janusz nie może wepchnąć prawdy z powrotem do gardła. Mąż pił. Kropka. Mąż zdradzał. Kropka. Mąż…

 Tu nie ma miejsca na niedomówienia. Sędzia od czasu do czasu dopytuje o szczegóły i wtedy jako dookreślenia pojawiają się przymiotniki.  Jaki?  – Głośny, chamski, wulgarny, obsceniczny, agresywny, obojętny…. Atmosfera powagi sprzyja starannemu doborowi  rzetelnych określeń. Tak, to wszystko – potwierdza, chociaż wie że to nie koniec.

Po długim zamaszystym wstępie z którego niewiele zrozumiała, adwokat Janusza zaatakował:

–  Dlaczego nie zdecydowała się pani odejść wcześniej?! I jak pani w ogóle mogła dopuścić do takich zachowań męża?

 Że niby dlaczego tak długo walczyła? Dlaczego nie wiedziała że to beznadziejna sprawa?  No właśnie….

– Dlaczego tak długo? – powtórzyła pytając. -  Odpowiem, Wysoki Sądzie. Trwałam, bo miałam nadzieję. Zrezygnowałam, bo straciłam nadzieję.   

   Teraz on:

- Żona była nierodzinna, a ja lubię życie towarzyskie…. 

 Ewa nawet nie próbuje nadążyć za tym chaosem. Czuje, że  ugrzeczniony ton Janusza brzmiał fałszywą nutą nie tylko dla niej.

-  Atmosfery rodzinnej nie było, a wiadomo, za atmosferę w domu  odpowiada kobieta!       

 – Zdradzał pan żonę?  - sędzia pyta konkretnie.

 – Tak jakby, nie do końca, niezupełnie, trudno to określić –  lawiruje zamiast odpowiadać. – Ale przecież wina zawsze leży po obydwu stronach... .  

 Ewa siedzi spokojnie patrząc jak się pogrąża.

 ………………….

 

Sąd orzeka rozwód związku małżeńskiego z wyłącznej winy męża. W uzasadnieniu wyroku podaje że nie dopatruje się winy w tym, że ktoś nie umiał  przeciwstawić się nagannym zachowaniom innych osób.

Tych kilka słów rekompensuje jej  dwadzieścia lat pozbawionych godności. Dziesięciu lat bezpardonowej walki. Jest zadośćuczynieniem braku przepraszam.

…………………..

Wieczorem, w pustym Iluzjonie, zatopiona w głębokim fotelu oglądała ostatnią scenę |Zorby w której tańczący Grek śmiał się wołając na całe gardło:

- Jaka piękna katastrofa!  

 Nagle poczuła płynącą do niej energię radości życia. Nogi poruszyły się w rytm muzyki.  Wyszła z kina gotowa na spotkanie nowego. 

 

[1] Ew. Jana 8;32  Biblia Towarzystwa Biblijnego w Polsce 1998

 

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe sÄ… automatycznie zamieniane w odnoÅ›niki, które można kliknąć.
  • Znaki koÅ„ca linii i akapitu dodawane sÄ… automatycznie.
3 + 7 =
W celu utrudnienia rozsyłania spamu przez automaty, proszę rozwiązać proste zadanie matematyczne. Dla przykładu: 2+1 daje 3.