Zima
Nie mogłem jej zrozumieć. I niby wszystko jest jak dawniej i nawet próbowałem jakoś zbliżyć się do niej, przystawałem na jej warunki, dawałem liczne dowody ustępstw, pojednawczo machałem rękami, ni to na powitanie, ni to, żeby jej nie urazić. Wszystko to odbijało się od muru egoistycznej konsekwencji. Nie poszła na żadne układy.
Przy jej trudnym charakterze wszelkie próby porozumiewania się mogły być i były rozumiane opacznie. Kiedy się cieszyłem, ona milczała. Kiedy złorzeczyłem, była wyniosła i dumna.
Jej egoizm i brak współczucia dla innych, jej przekonanie , że teraz kiedy nastał jej czas, nie ustąpi ze swych przywilejów i da nam odczuć kto tu jest najważniejszy, kto dzierży lodowe berło kilkumiesięcznego władcy.
Byłem dla niej pełen zrozumienia, i nawet uznania, że tak konsekwentnie egzekwuje ustanowione przez siebie prawa. Niech tam... Niech się wyszumi, niech skuje swoim oddechem wody nawet największej z rzek... niech. Niech próbuje zamienić delikatną przejrzystość wód wszystkich jezior, w lodowy beton położony w ciągu jednej nocy. Nawet niech unieruchomi życiodajny przepływ soków w konarach i gałęziach roślin. Zarozumiała i pewna siebie. Butna. Bezwzględna. Uporczywa i dojmująca. Ale jednak piękna. Ona to wie i jest surowa, jak rodzic, który dzięki swej surowości zapewnia dziecku bezpieczeństwo.
Na pewno nie można odmówić jej pracowitości staranności i dokładności. Dzisiaj dokonałem inspekcji siatki ogrodzeniowej i ku memu niewymownemu zdumieniu stwierdzam, że każde oczko siatki, to znaczy każdy drucik w tych oczkach pokryty jest delikatnym nalotem szronu, a każdy drewniany kołek w płocie sąsiada, przykryty jest takimi samymi czapeczkami śnieżnymi - bielusieńkimi kominiarkami.
Muszę też oddać należny jej hołd za pracowitość, z jaką okrywa swym śnieżnym znakiem każde ździebełko, nawet to najlichsze, ledwo widoczne. Takiej dokładności, staranności i delikatności możemy uczyć się od niej co rok. Bo co rok jest z nami, i choć różną ma kondycję, która zależy już sam nie wiem od czego, to w tym roku prezentuje się w całej swej surowości, precyzji i dokładności.
Nie tylko nie dziwię się, że jest przedmiotem kultu, że są tacy, którzy w poszukiwaniu jej uroków potrafią przemierzać za nią wielkie odległości. Inni urzeczeni jej pięknem, nie szczędzą słów na opisanie jej powabu i chętnie ślęczą nad kartkami papieru i zatracają się w niej bez reszty. A znów niektórych, zbyt niefrasobliwych, potrafi pozostawić na zawsze w ich ostatniej pozie.
- Zima, zimy, zimie, zimÄ™, zimÄ…, o zimie, zimo! ... we wszystkich przypadkach...