Co mnie ostatnio zachwyciło – felieton
Leniwe, majowe przedpołudnie. Siedzę na ławce pod Wawelem i cieszę się słońcem.
Jest cudnie
Kasztany kwitną, wody w Wiśle opadły, powódź nam nie grozi. Spasione gołębie niemrawo łażą dookoła ławki, zazdrośnie zerkając na jedzony przeze mnie obwarzanek.
Chwilo trwaj.
Od strony Wawelu, w pięknym, krakowskim stroju nadchodzi najprawdziwszy Krakowiak.
Na pierwszy rzut oka widać, że fantazja w nim okrutna. Pawie pióro powiewa na czapce, a w ręku trzyma kwiat. Nie szablę, nie bat - kwiat. Kwiat z kwitnących dookoła kasztanowców. Chodnik troszkę dla niego zbyt wąski, więc "zalicza" krawężniki po obu stronach, ale nic to, walczy z grawitacją i podśpiewuje pod nosem. Oj, da da!
Cudny ci on, oj cudny.
Z naprzeciwka idzie pan z pieskiem na smyczy. Maleńki York ciągnie w stronę trawnika. Spotykają się dokładnie przed ławką na której siedzę.
Dzień dobry! Oooo! jaki piękny piesek! A gdzie ma kokardkę? - Krakowiak kocha dziś cały świat i małego psinkę Yorka też.
Ożeż ty!!! wykrzykuje na to drugi pan ( może ekolog? ). Zerwałeś kwiat z kasztanowca! Połamałeś! Zniszczyłeś! I …. piłeś!
Jaaaa? Nie zerwałem! Podniosłem z ziemi, leżał tam, taki piękny! Nie zerwałem!
Krakowiak zaprzecza, a Ekolog nakręca się coraz bardziej. Biedna, wystraszona psinka ciągnie w stronę trawnika. Spłoszone gołębie odleciały, a ja z zainteresowaniem czekam na - FINAŁ.
Yorkowi udało się w końcu dosięgnąć trawki i załatwić to, po co przyszedł.
Krakowiak bystro popatrzył na Ekologa, wyciągnął palec w stronę psiaka i z rozbrajającym uśmiechem mówi:
Ja kwiatka nie zerwałem, a u ciebie woreczek dla pieska jest????
Domniemany Ekolog zabulgotał okrutnie, po czym położył uszy po sobie i rozpłynął się w powietrzu.
Krakowiak podszedł do mnie i oświadczył - Woreczka u niego nie ma. U nikogo nie ma. A ja nie zerwałem.
I odszedł tanecznym krokiem, a kwiat odszedł razem z nim. Oj, da da!
Mogę zaświadczyć. Nie zerwał. Wprawdzie fantazja u niego okrutna, ale kwiaty były bardzo wysoko. Za wysoko.
A woreczka dla pieska nie było!!! Fakt!
I jak tu nie zachwycić się „Wiosennym Krakowiakiem”?