Dwie „tęgie,” - nad siedzącym studentem, pogrążonym w lekturze:
„ - Widziała Pani coś podobnego?, - zupełny brak kultury!”
„Za m o i c h c z a s ó w, - nie do pomyślenia!”
Nie ustąpić miejsca s t a r s z y m?!... W dodatku, - k o b i e t o m?!!!”…
Student przerywa lekturę i podrywa się ochoczo:
„ - To, która Pani S t a r s z a?, - proszę!”
...
Nie chciałabym, aby do moich rąk trafiła książka, którą redakcyjne „chochliki”?, / a może ukryta „cenzura”? / tak „sponiewierają”, „stłamszą” i „przenicują” myślowo, że ów wydawniczy produkt nijak się ma do pierwotnego zamysłu dzieła twórcy.
Nie sięgnę po książkę autora, który pisze dla „samego pisania”, nie ma własnego stylu, gubi się w rozlicznych wątkach, stosuje zbędną frazeologię...