Światło

Operacja. Po wielu godzinach wybudzanie i… to światło.

Gdzie ja jestem? Próbuję się poruszyć, ale to się nie udaje.

W końcu pojawia się głos, który monotonnie wylicza: jest pani przywiązana do łóżka, ma pani założony dren i sondę.

No dobrze, ale co się stało ze światłem? Z tym różowym ciepłem i gdzie się podziała otaczająca mnie wokół miłość?

Mam wrażenie, że coś krzyknęłam.

Potem dowiedziałam się co; to było: „nie chcę”.

Nie chciałam wracać do szpitalnej rzeczywistości, gdzie byłam uderzana po twarzy i rękach, zmuszana do opuszczenia tak wspaniałego miejsca. Miejsca, w którym dane mi było doświadczyć uczuć, dla opisania których nie znajduję właściwych słów, bo dobrostan to za mało.