Przykre zdarzenie

Tego ranka Teodora obudziła się wcześnie i jak zwykle w takich przypadkach, podbiegła do okna, aby przez chwilę nacieszyć się widokiem wschodzącego słońca, a przy tym również odczuć przypływ energii i witalności. Jeszcze kilka głębokich oddechów i przed udaniem się do łazienki, usłyszała dzwonek telefonu.

- Czy dodzwoniłam się do pani Teodory Jagodzińskiej - usłyszała w słuchawce ciepły, kobiecy głos.
- Tak to ja.
- Mówi Izabela Misiak z biura "SUPER NIANIA". Pani złożyła u nas swoje CV. i dziś jest potrzebna opiekunka w zastępstwie, do pięcioletniej dziewczynki przy ulicy Budziszyńskiej, w godzinach od siódmej do szesnastej Czy pani może potwierdzić gotowość podjęcia pracy i przyjąć to zlecenie?
- Tak, potwierdzam - odpowiedziała głosem zastygłym gdzieś w sferze między radością a niepokojem.
- To dobrze. O godzinie szóstej będę u pani i razem pojedziemy na miejsce spotkania. Czy ma pani jakieś pytanie?
- Wszystko jasne – odrzekła.
Poczuła kołatanie serca. To cud! Tylko czemu tak szybko, tak znienacka?
- No nic. Ważne, że jest. Trzeba do przodu ruszać, zdobywać doświadczenie zawodowe. Jest dobrze!
Podczas jazdy na miejsce spotkania, dowiedziała się, że dziecko ma na imię Letycja, rodzice Zofia i Jan. Ich nazwisko Nieradka. Dziewczynka jest w tym momencie pod opieką sąsiadki.

Po dotarciu na docelowy adres, sąsiadka przekazuje dziewczynkę przybyłej niani.
- ProszÄ™, przywitaj siÄ™ z paniÄ….
- Jestem Letycja.
- A ja jestem Teodora. Masz Å‚adne imiÄ™.
- Takie podobno nosiła matka  Napoleona i stąd pomysł - powiedziała sąsiadka. Pożegnała się i wyszła.
- Ty Letycjo nazywasz się Radka?- zapytała żartobliwie.
- Nieradka.
- W takim razie jak się nazywasz, skoro  nie Radka?
- Nie-rad-ka - powiedziała głośno i powoli.
W rozkładzie zajęć spacer i zabawy w miejscu do tego przeznaczonym.
- Czy będziemy się bawić w piaskownicy?
- Jeśli po wczorajszych opadach deszczu, piasek będzie już suchy to tak - -odpowiedziała Teodora.
Podczas spaceru, ujrzały przejeżdżające obok dwie zakonnice na jednym rowerze z dwoma siodłami.
- Co to jest? - zapytała Letycja.
- To tandem, to znaczy podwójny.
Z ulicy Budziszyńskiej, przed torami kolejowymi skręciły w drogę ziemną. Napotykane tu ślimaki, przenosiły na trawę, aby uchronić je przed rozdeptaniem. Na pochyłej łodydze krzewu, Letycja dostrzegła dwa ślimaki, jeden za drugim, w ułożeniu takim, jakby ten drugi nacierał na pierwszego.
- Popatrz Nianiu! Podwójny! krzyknęła Letycja.  Nieoczekiwanie pobiegła przed siebie, upadła w kałużę i rozpłakała się.
Przerażona Teodora krzyknęła: - Co ty robisz?
- Chcę tandem zabrać do domu- odpowiedziała Letycja pociągając nosem.
- Po co ci to? - zapytała roztrzęsiona, zdesperowana niania, marząca o dojściu do perfekcji w tym co robi
- Bo Baśka Urbanik ma u siebie ślimaki, ale tylko pojedyncze.