Barwy samotności

Słowo samotność zdecydowanie źle się kojarzy. Natychmiast nasuwa się smutny kontekst opuszczenia, biedy, nieszczęścia, zapomnienia, porzucenia, porażki, zagrożenia, wykluczenia. Zgodnie z powszechnym przekonaniem jesteśmy stworzeni do życia w parach, grupach, społecznościach, rodzinach. W otoczeniu innych ludzi czujemy się pewnie, bezpiecznie. Kiedy tracimy kogoś bliskiego, powstaje puste miejsce, którego na ogół nie udaje się wypełnić, pozostaje żal i poczucie straty.

W naszej kulturze potrzeba przynależności jest bardzo silna. U dzieci i młodzieży akceptacja grupy rówieśniczej w pewnym wieku staje się ważniejsza od więzów rodzinnych.

Dlatego tak bardzo boimy się samotności. Łączymy się w pary  często szczęśliwie, ale równie często z czasem okazuje się, że wybór partnera nie był najtrafniejszy i wtedy nieraz tkwimy do końca życia w takim pseudozwiązku, bo ulegamy presji społecznej lub po prostu boimy się samotności. Na pewno łatwiej wiosłować we dwoje, zwłaszcza wtedy, kiedy nurt staje się nieprzyjazny, albo trzeba popłynąć pod prąd. Jeśli jednak nie mamy wspólnej wizji celu, efekt bywa żałosny. Tu wybór samotności wydaje się zbawienny. Niektórzy w nadmiarze ostrożności, czy nieufności w ogóle nie wchodzą w bliższe związki, czego z czasem żałują, lub przeciwnie, nazywają to wyborem niezależności i autonomii. Samotność może z czasem doskwierać, ale może też być przedmiotem zadowolenia i dumy.

Sprawa jest więc niemożliwa do jednoznacznego określenia. Można jednak wbrew stereotypowym opiniom być samotnym i zarazem szczęśliwym, spełnionym i radosnym. Lubimy spędzać czas w dobrym towarzystwie. A może najlepsze, to właśnie własne? Wyjeżdżając na wakacje bez osób towarzyszących pozbawiamy się możliwości dzielenia się wrażeniami, radościami, odkryciami, ale zyskujemy  niezależność i możliwość organizowania sobie czasu bez konieczności uwzględniania cudzych oczekiwań, planów czy zachcianek. Wybierając życie tak zwanego singla spotykamy się z kim chcemy, a nie jesteśmy skazani na znoszenie konsekwencji być może pochopnego wyboru sprzed lat. 

Nigdy nie jestem sam, kiedy towarzyszy mi samotność, wierna jak mój cień. To tylko słowa piosenki, ale może warto uwolnić się od ciężaru bycia z kimś i odpowiedzialności tam, gdzie nikt tego nie oczekuje. Samotność może być źródłem twórczości, pozwala rozwinąć  pasje, zagłębić się w sobie, uświadomić  potrzeby i bezkarnie je realizować. Jest stylem życia, niekoniecznie gorszym od stadnej egzystencji, nawet jeśli nie mamy przekonania, że lepszym, czasem warto jej zakosztować.

 

 

Klub Sagi – spotkanie 14 kwietnia 2015