Dziennik

Kartka z dziennika

12 listopada, Witolda

Cholera, nie miało mi się co przyśnić. Sen snem, ale problem trzeba rozwiązać.

Miłość należy się dziecku jak psu micha. Nie zawsze jednak dawanie jest proste. Jak coś masz do zaoferowania to zastanów się, czy aby nie oczekujesz zwrotu, a tym bardziej z nawiązką. Lepiej dawaj tylko tyle, ile możesz stracić. To co już dałeś traktuj, jakbyś postawił na czarne lub czerwone w ruletce. Ja stawiam na czerwone, a życie pokaże, kto wygra.

Rozumiem, że rodzice borykają się w życiu nie tylko z rzeczywistością społeczną, jakkolwiek by to nie brzmiało, ale też z własnymi słabościami. Ich bezpośrednią przyczyną jest przypadek z kogo, gdzie i kiedy się urodzili. Skoro do dziś nie znalazłeś nauczyciela i wskazówek jak sobie z tym radzić, przynajmniej zrób założenie, że oddzielisz los od tego, na co masz wpływ. Niech każde idzie oddzielną drogą.

Mam chyba prawo powiedzieć, że problemy materialne możemy rozwiązywać wspólnie. Strach, wyobraźnię zostawiamy za burtą. Czerwone czy czarne; szczęściarz wygra, pechowiec przegra.

A teraz bilans – wygrana, przegrana. W pierwszej kolejności plusy, bo te trzeba wysupływać mozolnie. Jak już się zmęczysz, można pomyśleć o minusach, a może w międzyczasie zniechęcisz się do ich notowania – z korzyścią dla siebie. Po stronie plusów nie zapomnij zapisać, że masz zwariowaną matkę.

Dzień dobry zatem, z naciskiem na dobry, dopiero jutro jest 13-ty!