W drodze...

W Beskidzie Wyspowym

W piękny wrześniowy dzień pojechałam busem na Kudłacze. Do ostatniego przystanku jechałyśmy w czwórkę. Ja z koleżanką i dwie Panie.

Gdy wysiadłyśmy Panie zapytały o boczny okrężny szlak na Lubomir. Panie były bardzo eleganckie i nie wyglądały na osoby zaprawione w pieszych wędrówkach, miały kijki. Szliśmy razem do rozwidlenia szlaków. Okazało się, że są wykładowcami akademickimi w Katowicach i pierwszy raz przyjechały na ten szlak. Odradzałam im taki długi i męczący, ale one usilnie obstawały przy swoim planie. Użyłam argumentu, że mogą nie dać rady i bardzo się zmęczą na co one mnie zupełnie zaskoczyły, bo powiedziały że w tym roku zrobiły jednorazowo 800 km. Przeszły przez Pireneje. Jadąc autobusem nie widziałam szlaków przez Pireneje. Panie przeszły szlakiem pielgrzymkowym, szlakiem św. Jakuba do Santiago de Compostela. Mojego zdziwienia na dało się ukryć. Zrezygnowały z planowanego wcześniej szlaku. Poszły z nami i opowiadały o niezwykłej wędrówce, spotkanych ludziach, przeżyciach, i że są już innymi osobami jak przed pielgrzymką. Zaraziły mnie i teraz mam takie marzenie żeby wyruszyć na ten szlak. Niekoniecznie przez Pireneje, może z Lizbony wzdłuż klifowego wybrzeża